Niemiecka limuzyna miała wszelkie predyspozycje, by osiągnąć duży sukces rynkowy. Było jednak inaczej i nawet nie doczekała się następcy.
Wielu twierdzi, że problemem było logo. Mówiąc wprost, model popularnej marki „dla ludu” nie oferował wystarczającego prestiżu. Volkswagen Phaeton W12 jest jednak lepszym autem, niż można przypuszczać. Niektórych rzeczy nie da się jednak przeskoczyć.
Był produkowany w latach 2002-2016 i skończył swój żywot na pierwszej generacji. Wytwarzano go w Dreźnie, co miało zapewnić wysoką jakość. To jednak nie pomogło, ponieważ nie zbliżył się wynikami sprzedaży do Klasy S czy Serii 7.
Zobacz także: Szybki prestiż na lince, czyli wyprzedzanie Passatem holowanym przez Phaetona (wideo)
Na szczycie oferty rynkowej znajdowały się wersje z silnikiem W12 o pojemności 6 litrów. Wystarczy dodać, że był on montowany również w Bentleyach, by zrozumieć, że to naprawdę bardzo zaawansowana konstrukcja.
Volkswagen Phaeton W12 – luksusowy youngtimer
Ten ogromny silnik oddawał seryjnie do dyspozycji 450 koni mechanicznych i 560 niutonometrów. przenoszeniem mocy na obie osie zajmowała się oczywiście sześciobiegowa przekładnia automatyczna. W takiej konfiguracji można przyspieszać do setki w 5,9 sekundy i rozpędzać się do 250 km/h (elektroniczna blokada).
Jak można się domyślać, topowe warianty nie były najczęstszym wyborem klientów. Właśnie dlatego mogą być cenne dla kolekcjonerów doceniających limuzyny. Wartość tych aut jest stosunkowo skromna, bo koszty utrzymania nie należą do najniższych.
Czy warto zainwestować w ten model? Volkswagen Phaeton W12 nie jest dla wszystkich, ale akceptując jego mały prestiż i nieco większe wydatki można cieszyć z naprawdę bardzo ciekawego i dopracowanego samochodu, który w większości kategorii nie ustępuje znacznie droższym modelom tej klasy.