Partyzantka ma różne oblicza. Nie jest tajemnicą, że obywatele muszą często reagować spontanicznie i stosować działania mocno prowizoryczne.

Ta historia pokazuje, że najeźdźcy nie mogą czuć się bezpiecznie w żadnych okolicznościach. Ukraińska babcia nakarmiła pasztetem ośmiu rosyjskich żołnierzy. W prowiancie znajdowała się trucizna.

Jak widać, nawet osoby starsze zamierzają chronić swój naród. Wszyscy mundurowi należący do wrogiej armii okupujący teren niezależnego państwa zostali otruci i zostali wyniesieni nogami do przodu. Nikt z tej ósemki nie przeżył.

Decyduje instynkt

Nie wiadomo, co zostało podane w posiłku. Niektórzy sugerują, że mógł to być arszenik. Wydaje się jednak, że duża dawka zostałaby wykryta przez żołnierzy. Są też głosy sugerujące trutkę na szczury.

Rodzaj trucizny nie ma znaczenia. Ukraińska babcia przyczyniła się do śmierci żołnierzy wroga i trudno to uznać za zbrodnię. To w końcu wojna z agresorem, który nie ma litości dla ludności cywilnej. Swoim działaniem zapobiegła śmierci swoich rodaków. Równie dobrze sama mogła stać się ofiarą rosyjskich żołnierzy.

Rosyjscy żołnierze okradają sklepy spożywcze, bo ich zaopatrzenie jest po prostu niewystarczające. To też świadczy o problemach logistycznych i ułomności strategicznej armii agresora. Nic więc dziwnego, że decydują się na przyjmowanie posiłków od cywili. Głód jest towarzyszem każdej wojny. Niejednokrotnie wpływał na jej losy i rozstrzygnięcia.