A jednak europejscy klienci nie dali się przekonać do rewolucji przemysłu motoryzacyjnego – przynajmniej jeszcze nie. Producenci mają więc zagwozdkę.
Hucznie zapowiadane usuwanie samochodów spalinowych traci rozpęd, co oczywiście nie dziwi. Ekologiczne lobby i nieroztropni politycy od lat wpychają w „elektryczny marazm”, ale wyniki sprzedaży zmieniają nastawienie producentów. Przykładem mogą być tańsze modele Mercedesa, które wkrótce miały zniknąć, a jednak zostaną utrzymane.
Już wielokrotnie pisaliśmy, że uzależnianie Starego Kontynentu od pojazdów na prąd jest absurdalnym pomysłem. Po pierwsze, znacząco spowolni rozwój tej technologii (brak konkurencji). Po drugie, zmniejszy sprzedaż, co sprowokuje podniesienie cen. Po trzecie, środowisko nic na tym nie zyska, bo problem nie zostanie rozwiązany, tylko przeniesiony w inne miejsce.
>Kompaktowy hatchback 4×4. Ma wnętrze jak dyskoteka
Efekt może być taki, że europejskie marki będą miały kryzys, który doprowadzi do upadku, a co za tym idzie – masowych zwolnień, które pewnie spowodują jeszcze większy socjalizm. Nietrudno sobie wyobrazić, jak wykorzystują to Chińczycy, którzy zaoferują u nas tańsze i prostsze auta.
Tańsze modele Mercedesa wciąż w ofercie
Ta teoria pewnie ponownie spotka się ze sceptycyzmem zwolenników rewolucji, ale po kilku latach znowu będziemy musieli napisać to samo. Mamy nadzieję, że włodarze Unii Europejskiej w końcu zrozumieją, że to droga donikąd.
Tymczasem Mercedes nie narzeka na sprzedaż modeli spalinowych. Świetnym tego przykładem jest Klasa A, która cieszy się dużym wzięciem. Jak podał serwis Autocar, jej przyszłość stała pod znakiem zapytania, ale brak odpowiedniego poziomu zainteresowania pojazdami elektrycznymi determinuje markę do utrzymania kompaktowego modelu w gamie.
Duże znaczenie ma tu także cena. Za podstawową Klasę A trzeba zapłacić 154 600 złotych. Z kolei bazowy model elektryczny, EQA startuje od 229 300 złotych. To jest po prostu przepaść. Trudno więc przekonać pragmatycznych klientów do takiej przesiadki, tym bardziej że użyteczność auta na prąd jest ograniczona ze względu na czasochłonne ładowanie i przeciętny zasięg.
Dopóki Unia Europejska nie zmusi kierowców do rezygnacji z pojazdów spalinowych, dopóty nie będzie szans na zmianę trendów rynkowych. Zakaz sprzedaży nowych modeli na benzynę i olej napędowy od 2035 roku powinien być traktowany jak zamach na europejski przemysł motoryzacyjny.