W najbardziej zatłoczonych miastach Starego Kontynentu istnieje powszechny problem z miejscami parkingowymi. Nawet w Warszawie można zaobserwować kłopoty ze znalezieniem przestrzeni na własny samochód. I nie chodzi jedynie o centrum.
W Paryżu jest oczywiście znacznie gorzej, co ma związek ze znacznie skromniejszą powierzchnią. Nie wszyscy wiedzą, że francuska stolica jest pięciokrotnie mniejsza pod względem geograficznym od Warszawy.
Można więc wyobrazić sobie, jak wygląda tam parkowanie przy znacznie większym natężeniu ruchu i większej liczbie mieszkańców. Pewne podpowiedzi mogą nam dawać francuskie samochody wyposażone w wymienialne dokładki do zderzaków.
Parkowanie w Paryżu – „zostaw auto na luzie”
Oto sytuacja, która w tamtym mieście nie jest niczym nadzwyczajnym. Luka parkingowa wzdłuż ulicy wydaje się adekwatna dla Smarta. Tymczasem osoba prowadząca Volkswagena Golfa postanawia się zmieścić
Warto w tym miejscu dodać, że nie posiada wózka widłowego, którym można byłoby „wsunąć” pojazd. Zresztą, i tak zabrakłoby na to przestrzeni. Jaka jest zatem recepta na sukces?
Przepychanie, po prostu. Chodzi o to, by delikatnie dotknąć zderzaka zderzakiem, a następnie przepchnąć sąsiedni samochód, by móc wpasować się w dostępną przestrzeń. Proste? Proste.
Przyznamy, że wiemy o tym zjawisku od dekad, ale do dziś trudno nam się oswoić patrząc na takie nagrania. W Polsce byłoby to nie do pomyślenia. Nie chodzi jednak jedynie o podejście do motoryzacji, ale też wartość pojazdu dla samego użytkownika.
Większość z nas denerwuje się nową rysą na zderzaku 10-letniego samochodu. Tam jest to wpisane w koszty i codzienność. Trudno byłoby się przestawić na takie podejście. Ciekawi nas, gdzie parkują posiadacze naprawdę drogich aut, którzy nie chcą uczestniczyć w parkingowych „przepychankach”. Pewnie poza miastem albo na bardzo drogich, strzeżonych parkingach.