Nie ma wątpliwości, że to jeden z najfajniejszych, a jednocześnie najprostszych samochodów terenowych na rynku. A co powiesz na Suzuki Jimny Cabrio?
To byłoby coś. Japońska marka pokazałaby, że lubi bawić się motoryzacją. Niemniej jednak trudno się tego spodziewać – z powodów czysto ekonomicznych. I trudno się dziwić. Wróćmy jednak do głównego bohatera tej historii.
Suzuki Jimny bez dachu to projekt niezależny, za który odpowiada firma YiChe Garage zajmująca się profesjonalną modyfikacją samochodów. Tym razem oparła projekt na japońskiej, małej terenówce.
Efekt? Bardzo widowiskowy i wbrew pozorom – sensowny. Nikt tego modelu nie traktuje jako przyjaciela rodziny ze względu na skromne walory praktyczne, dlatego pójście o krok dalej z nadwoziem nie byłoby aż takim szaleństwem, jak mogłoby się to wydawać.
Suzuki Jimny Cabrio ma oczywiście jedną parę drzwi i swoją formą stara się odzwierciedlać projekt Tank 300, który został stworzony przez firmę Wey (azjatycki potentat tej branży).
Co ciekawe, Suzuki Jimny nie jest dostępne w Chinach. Konieczny był więc import samochodu, który wymagał poświęcenia blisko 60 tysięcy dolarów. Kolejne 60 tysięcy dolarów poszło na modyfikacje.
Kwota wydaje się wręcz absurdalna – nawet przy takiej skali zmian. Wystarczy dodać, że w przeliczeniu na „nasze”, to około 600 tysięcy złotych. W tej cenie można już upolować nowego Mercedesa Klasy G.