Japońska marka korzysta z doświadczenia całego koncernu, co oznacza przebywanie pod skrzydłami Toyoty. Ten model jest tego jednym z efektów.
Subaru Solttera jest tak naprawdę pierwszym elektrycznym SUV-em w historii tej marki. Nie wszystkim przypadnie do gustu design tego samochodu, ale charakteru odmówić mu nie można. To oczywiście zaleta, biorąc pod uwagę potencjalny target.
To nie jest jakiś miejski crossover, co podkreślają gabaryty pojazdu. Auto ma 469 centymetrów długości, 186 centymetrów szerokości, 165 centymetrów wysokości i 285 centymetrów rozstawu osi. Takie wymiary zapewniają przestronną kabinę i bagażnik mogący pochłonąć 452 litry.
Subaru Solttera – test łosia
Jak to z elektrycznymi samochodami bywa, dużą rolę odgrywa tu masa własna. Jak każdy model na prąd wykorzystujący baterie litowo-jonowe, Subaru Solttera sporo waży. Tę lekką niedoskonałość mają niwelować dwie jednostki elektryczne o łącznej mocy 218 koni mechanicznych, które zapewniają niezłą dynamikę. Sprint do setki zajmuje 6,9 sekundy.
Warto w tym miejscu wspomnieć także o akumulatorze, który ma pojemność 71,4 kWh. Według producenta, pozwala to na pokonanie do 466 kilometrów. Naprawdę godnie, jak na tak duży samochód elektryczny.
W przypadku nagłych zmian toru jazdy nie ma jednak mowy o rewelacjach. Auto zaliczyło próbę przy 73 km/h. To poniżej oczekiwań, choć raczej nikt nie spodziewał się sensacji. Fizyki nie da się oszukać, nawet jeśli środek ciężkości jest stosunkowo nisko. Sama masa robi swoje.
Aczkolwiek warto odnotować, że Solttera dzielnie walczyła o utrzymanie przyczepności. Potrafiła nawet zachować właściwy tor jazdy przy 78 km/h, choć nie dało się uniknąć strącenia pachołka. Mimo to, i tak wyszło przyzwoicie.