Wojna na Ukrainie zabrała już życie tysiącom żołnierzy. Ginie też ludność cywilna. Niestety, agresja nasila się.
Propaganda na wschodzie wciąż działa. Tylko w dużych ośrodkach miejskich pojawiają się protesty, choć i tak są one tłumione przez reżim. Dziś rosyjskie głosy sugerujące „denazyfikację” Polski są słyszane coraz wyraźniej. Trudno byłoby o większy absurd, ale pamiętajmy, że tamtejsza społeczna nieświadomość sięga bardzo głęboko.
Zacznijmy od tego, że termin denazyfikacji odnosi się do wykorzenienia zasad nazistowskich. Krótko mówiąc, według niektórych rosyjskich przekazów, Polska jest nazistowska. To oczywiście idiotyczna, wręcz kretyńska informacja, która przez żadnego logicznie myślącego człowieka nie powinna być uznana za prawdę.
Cena za wsparcie Ukrainy
Pamiętajmy, że rosyjskie media są w rękach Kremla, dlatego wszystko, co pojawia się w telewizji, prasie i pozostałych istotnych źródłach przekazu jest dokładnie przemyślane przez władzę. Agresywna retoryka wobec Polski to efekt wspierania Ukrainy. Wizyta premierów Morawieckiego i Kaczyńskiego w Kijowie tylko zaogniła stosunek Rosjan do Polaków.
Czy Polska ma powody do obaw? Jeżeli Rosja w dwa dni pokonałaby Ukrainę, to imperialistyczne zapędy 70-letniego dyktatora mogłyby sięgać dalej. Dziś trudno sobie wyobrazić sens operacji militarnej Rosji na naszym terenie. Agresor nie ma za sobą żadnego dużego wsparcia innego kraju, a jego armia popełnia mnóstwo błędów strategicznych. Pomijamy już zaawansowanie technologiczne floty rosyjskiej…
Rosji nie stać na kolejne starcie, tym bardziej z NATO. Putin zrobił wszystko, by osłabić swoją pozycję i przez najbliższą dekadę wszyscy będą za to płacić. Dziś już wiadomo, że ta wojna nie jest na rękę ani Europie, ani Rosji (jako narodowi), ani Chinom.
Pozostaje wierzyć, że świat w końcu sprzeciwi się na tyle rosyjskiej agresji, że zostanie ona powstrzymana – raz na zawsze. Niewykluczone, że NATO w końcu zdecyduje się na wysłanie sił pokojowych.