Tego nikt nie mógł się spodziewać. Fiński kierowca reprezentujący Alfa Romeo Racing Orlen zachorował.
Według oficjalnych informacji, Kimi Raikkonen zachorował na Covid-19. Siłą rzeczy musi go ktoś zastąpić. To sprawiło, że Robert Kubica wraca do F1. Polski kierowca pojedzie w jutrzejszym wyścigu na torze Zandvoort.
Trudno sobie wyobrazić większe wyzwanie. Kubica ma przed są niezwykle trudne dwa dni z kilku powodów. Po pierwsze, dawno nie prowadził bolidu. Po drugie, nie pojedzie przecież maszyną dostrojoną do jego potrzeb. Po trzecie, ma za sobą tylko jeden trening (w którym był 19.) oraz przed sobą kwalifikacje, które wystartują o godzinie 15:00. Po czwarte, Zandvoort to nowy obiekt i przydałoby się więcej doświadczenia.
Wielka szansa, wielkie wyzwanie
Czy to przypadek, że akurat teraz ogłasza się chorobę Kimiego? Nie jesteśmy zwolennikami teorii spiskowej, ale prawdą jest, że walka o fotele w Alfa Romeo Racing Orlen wciąż trwa. Duże więc prawdopodobieństwo, że potencjalnie dobry występ Polaka zwiększy jego szanse na powrót w przyszłym sezonie.
Plotki głoszą, że jedno z miejsc (właśnie Raikkonena) zajmie Valtteri Bottas, któremu miękkie lądowanie ma zapewnić Mercedes (jego miejsce w Mercedesie zajmie Russell). Sprawa drugiego fotela wciąż jest otwarta. Może go utrzymać Giovinazzi, może ją zdobyć inny kierowca szkółki Mercedesa lub Ferrari, ale może być to również miejsce dla Roberta Kubicy.
Trudno powstrzymać emocje w takich okolicznościach, ale musimy zachować zdrowy rozsądek. Polak ma wciąż wielki potencjał i duży talent, ale trudno sobie wyobrazić znakomity wyścig w przeciętnej, niedostosowanej do niego maszynie i po tak dużej przerwie. Nadzieja jednak wciąż jest. Kubica niejednokrotnie udowodnił, że niemożliwe jest możliwe, dlatego trzymajmy kciuki za jego występ.