Sankcje gospodarcze nakładane na kraj agresora obciążają rosyjską gospodarkę i prowadzą do kryzysu w kraju.
Wiele firm zawiesza swoją działalność na terenie zarządzanym przez 70-letniego dyktatora. Wśród nich są marki samochodowe. Niektórzy europejscy producenci mają jednak kłopoty. Przykładowo, Renault obawia się wyjścia z Rosji, ponieważ groźby Putina związane z nacjonalizacją AvtoVAZ są realne.
Nie jest tajemnicą, że francuskie przedsiębiorstwo ma 67 procent udziałów w rosyjskim koncernie. Ostatnio podawaliśmy, że wstrzymuje produkcję z powodu braku części. Podejrzewamy jednak, że proste technologicznie Łady nie wymagają takich samych podzespołów, co zaawansowane, nowoczesne konstrukcje. Trzeba jednak używać odpowiedniego języka, by się nie narażać.
Putin robi, co potrafi, czyli grozi
Firmy doskonale wiedzą, że kontynuacja działalności na terenie Rosji to ogromny cios wizerunkowy, który może przynieść ogromne straty na innych rynkach. Przekonał się już o tym McDonald’s zwlekający z decyzją.
Renault jest jednak w trudnej sytuacji. Jeżeli postawi na jedną kartę, to imperialistycznie myśląca władza z Putinem na czele może znacjonalizować zakłady należące do Francuzów i je zwyczajnie przejąć, aby utrzymać produkcję.
Patrząc na to szerzej, trzeba też brać pod uwagę niedostępność części. Jeżeli podwykonawcy i dostawcy części wstrzymają współpracę, to fabryki i tak nie będą mogły pracować. Dla Putina jest to patowa sytuacja, a dla Renault – niebezpieczna.
Straty materialne mogą być ogromne, ale na Ukrainie giną tysiące ludzi. Nie jest powiedziane, że NATO jest gwarantem bezpieczeństwa granic. Przypomnijmy, że Ukraina też miała „nienaruszalność terytorium” po rezygnacji z broni jądrowej – zapewniały to Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i właśnie Rosja. Trudno więc ufać dokumentom, skoro rosyjski agresor rozumie jedynie język siły.
W dalszej perspektywie i tak trudno sobie wyobrazić działanie na terenie Rosji, skoro to tak bardzo niestabilny partner. Wielu europejskich producentów zaryzykowało i zainwestowało na tamtejszych ziemiach spore pieniądze. Dziś już jest oczywiste, że był to nietrafiony pomysł, bo przy takiej władzy nie można liczyć na stabilność.
Pozostaje wierzyć, że ktoś przejmie stery i Putin zostanie „zdetronizowany”. W innym wypadku chore ambicje jednego człowieka doprowadzą do unicestwienia kolejnych tysięcy ludzi i zniszczenia gospodarki.