Kupno supersamochodu to niewątpliwa przyjemność i duży przywilej. Nie każdy może sobie na to pozwolić.
To oczywista oczywistość, ale…. są osoby, które nie zdają sobie z tego sprawy. Posiadanie odpowiednich środków na zakup nie oznacza jeszcze, że nas stać na jakieś auto. Konieczne jest bowiem przekalkulowanie kosztów eksploatacyjnych i przeanalizowanie tego, co może się zdarzyć, gdy coś pójdzie nie po naszej myśli.
Rozbicie DB9
Prezentowany Aston Martin jest jednym z najlepiej wyglądających samochodów swoich czasów. Oprócz atrakcyjnej sylwetki oferuje bardzo mocny silnik i luksusowe wnętrze. Takie połączenie sporo kosztuje. Pewna kobieta uznała jednak, że nabycie DB9 to dobry pomysł.
Wszystko było dobrze, dopóki nie rozbiła pojazdu o skałę. Z pewnością nie jest to przyjemne doświadczenie, tym bardziej bez rozszerzonego ubezpieczenia obejmującego szkody z winy własnej. Po tym zdarzeniu, udała się do dealera, by ten zrealizował wszystkie konieczne naprawy. Jak można się domyślać, wizyty w serwisie i na blacharni były niezbędne.
Kosztowna naprawa – bunt klientki
Gdy auto zostało przywrócone do właściwego stanu, firma wystawiła rachunek na kwotę 85 tysięcy dolarów. To zszokowało właścicielkę, która uznała, że to zawyżona suma i ktoś chce ją oszukać. Nie zastanawiając się zbyt długo, rozpoczęła batalię sądową.
Co ciekawe, pozew sugerował, że dealer z Vancouver wykorzystał ją finansowo, ponieważ nie znała dobrze języka angielskiego. Sprawa trwała od 2018 roku. W międzyczasie doszło do czterokrotnej wymiany prawników. Właścicielka auta w końcu uznała, że będzie bronić się sama i zażądała odszkodowania w wysokości 300 tysięcy dolarów za wyrządzone „ból i cierpienie”.
Sąd nie uznał jej wersji za wiarygodną. Wręcz przeciwnie. Nakazał zapłacić za naprawę (85 549 dolarów), ponieść koszty sądowe (4078 dolarów) i uregulować należności za opłaty prawne i parkingowe, które wynoszą 400 dolarów dziennie od 5 maja. W sumie stała się uboższa o 328 930 dolarów.
To daje czterokrotne zwiększenie wydatków i dwa lata walki, stresu oraz nerwów. Cóż, James Bond postąpiłby na pewno inaczej…
Źródło: driving.ca