Wojna na Ukrainie nabiera coraz większego rozpędu. Nasi wschodni sąsiedzi muszą odpierać ataki rosyjskiego agresora.
Nikt dziś nie przewiduje, że Polska może zostać zaatakowana, ponieważ należy do NATO i Unii Europejskiej. Wiele osób liczy się jednak z nieprzewidywalnością Putina i woli dmuchać na zimne. Ujawnia to panika na stacjach paliw, gdzie Polacy stoją w kolejkach w obawie, że zabraknie benzyny.
Przezorny zawsze ubezpieczony? Kierowcy szturmują stacje paliw. Dotyczy to nie tylko województw graniczących z Białorusią i Ukrainą. Nawet w centralnej Polsce można spotkać się z długimi kolejkami przed dystrybutorami paliw.
Reakcje koncernów
Do sieci wyciekły nieoficjalne informacje, które sugerują, że Lotos może wstrzymać sprzedaż hurtową. Orlen natomiast zadeklarował, że paliwa nie zabraknie. Polski Koncern Naftowy zwiększa nawet dostawy.
Czy to uspokoi sytuację? Według nas nie. Rosja nie miała przecież napadać na Ukrainę, a jednak doszło do ułomnej inwazji z powietrza i lądu. Kto zareagował? No właśnie. Sankcje nie przyniosą natychmiastowych efektów. To wieloletnia strategia, która nie musi się sprawdzić. Jesteśmy pewni, że Putin ją przewidział.
Trudno więc jednoznacznie wskazać, czy jakiś kraj w Europie Centralnej jest bezpieczny. Zarówno Polska, jak i Łotwa, Estonia czy Litwa mogą czuć obawy. Historia już pokazała, że w takich sytuacjach pojawia się nieludzka bierność. Ukraina właśnie jej doświadcza. Panika na stacjach paliw jest więc uzasadniona.