Która kategoria motorsportu obarczona jest największym ryzykiem? Wielu twierdzi, że na szczycie niebezpieczeństwa są rajdy WRC i wyścigi F1.
I rzeczywiście, to wymagające dyscypliny, które mogą nieść za sobą poważne uszczerbki na zdrowiu – w chwili potencjalnego wypadku, rzecz jasna. Wydaje się jednak, że istnieją takie dziedziny motoryzacyjnej rywalizacji, w których podejmowane jest jeszcze większe ryzyko.
Isle of Man – prawdziwe szaleństwo!
Świetnym tego przykładem są wyścigi na wyspie Man. Trwają niemal nieprzerwanie od 1907 roku i słyną z kuriozalnej szybkości jaką osiągają zawodnicy – średnia prędkość przekraczająca 200 km/h to norma. Rywalizacja jest tu generatorem ogromnej adrenaliny zarówno dla motocyklistów, jak i publiki.
Jazda po zwykłej drodze (w terenie zabudowanym) przy takiej prędkości może być uznana przez wielu za nieodpowiedzialną albo wręcz karkołomną. Nie brakuje jednak gladiatorów, którzy podejmują się takich prób, by pokazać sobie i/lub światu swoje umiejętności.
Przyszłoroczny wyścig odwołany!
Fani na pewno czekają na nową edycję Isle of Man, ale nie doczekają się jej w przyszłym roku – została bowiem oficjalnie wycofana. Wszystko za sprawą pandemii, która pokrzyżowała wiele planów zawiązanych z eventami motoryzacyjnymi.
Z pewnością zabraknie emocji, ale przynajmniej mamy pewność, że tym razem nikt nie zginie na trasie. Przypomnijmy, że w tym wymagającym wyścigu poniosło śmierć już 259 motocyklistów. W najgorszych latach nawet po 8-9 osób traciło życie.
co ma piernik do wiatraka? gdyby nie pandemia kolejna edycja by się odbyła, każdy zawodnik startuje tam na własne ryzyko