Nie jest tajemnicą, że w Formule 1 liczą się pieniądze. Teamy generują je na różne sposoby. Najbardziej oczywistym są umowy sponsorskie.
Dla przykładu, Alfa Romeo, które wycofało się po minionym sezonie wykupiło tylko nazwę. Pod nią krył się Sauber, który wciąż znajduje się w stawce, ale z innymi partnerami. Teraz mamy do czynienia ze zmianą w kolejnej ekipie. Nowa nazwa zespołu AlphaTauri może wydawać się nieco skomplikowana.
Brzmi tak nienaturalnie, że trochę trudno uwierzyć w jej autentyczność. Została jednak potwierdzona, co uwydatniają profile w social mediach, z których zniknęły poprzednie określenia, logotypy, oznaczenia, a nawet zdjęcia.
Nowa nazwa zespołu AlphaTauri
Jesteście gotowi? Lepiej usiądźcie. Nowa nazwa zespołu AlphaTauri to Visa Cash App RB F1 Team. Nie, to nie jest żart. Równie dobrze tak mogłyby nazywać się bankomaty wokół torów wyścigowych. Kibice raczej nie będą zachwyceni.
Do tej pory nie było żadnych problemów z wymową, ale teraz komentatorzy będą mieli naprawdę spory orzech do zgryzienia. Kierowcy Visa Cash? Reprezentanci drugiego Red Bulla? Ci od kart płatniczych? No cóż, pewnie pojawią się liczne żarty na ten temat.
Zastanawiamy się, jak podejdzie do tego sam team. Można obrócić to w dobry humor, ale też nie wiadomo, jakie oczekiwania ma sam sponsor, który jest poważną instytucją. Z pewnością zapłacił mnóstwo pieniędzy, by zostać partnerem tytularnym.
Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i czekać na kolejne wieści. Marketing na pewno pracuje pełną parą. Należy spodziewać się niebiesko-białych barw, co potwierdzają już konta na Facebooku oraz Instagramie.
Pierwszy sezon Visa Cash App RB F1 Team
Struktury zespołu oraz dotychczasowe kontrakty wciąż obowiązują, dlatego nie ma mowy o rewolucji w kadrze. Pierwszym kierowcą pozostaje Daniel Ricciardo, który jeszcze nie pokazał na tyle, by wszyscy byli pewni jego powrotu do formy. Australijczyk ma przed sobą sezon, w którym musi udowodnić swoją wartość – jeśli chce być poważnie rozważany jako partner Verstappena, a nie Tsunody.
No właśnie, Yuki Tsunoda. To jeden z tych kierowców, który trzyma swój fotel z powodów nieco innych, niż te ekonomiczne i sportowe. Przypomnijmy, że Toyota skonstruowała silnik Red Bulla, a Yuki to Japończyk – łatwo połączyć kropki.
>Sauber ma nową nazwę w F1. Brzmi, jak nazwa sklepu sportowego
Pamiętajmy jednak, że to ostatnia prosta współpracy azjatyckiego koncernu z utytułowanym zespołem. Płaszcz ochronny dla Tsunody zaczyna powoli odsłaniać jego przeciętność, dlatego trudno wyobrażać sobie przedłużenia kontraktu na sezon 2025.
I tu w grę wchodzi Liam Lawson. Niewykluczone, że najbardziej obiecujący kierowca, jeśli chodzi o współpracę z aktualnym mistrzem świata. Lawson zastąpił Ricciardo, gdy ten miał uszkodzoną rękę. Nowozelandczyk od razu wyczuł maszynę i robił znacznie większe wrażenie, niż Tsunoda po kilkudziesięciu startach. Może więc okazać się czarnym koniem w tym towarzystwie.