To zdarzenie jest kompilacją sprzeczności. Niektórzy powiedzą, że to polska kultura drogowa w pigułce…
Zaczęło się od człowieka w pomarańczowym kombinezonie, który wyszedł na drogę i zaczął machać ręką. Z pewnością chciał zasygnalizować konieczność zatrzymania, ale nie było to za profesjonalne. Podejrzewamy, że ta osoba nie miała żadnych uprawnień, żeby to robić. Dziwna historia dopiero jednak się zaczęła.
Kierowca jadący granatowym hatchbackiem nie dostrzegł w porę zagrożenia i opóźnił hamowanie. W wyniku tego uderzył w poprzedzający go samochód. Człowiek „kierujący” ruchem odskoczył i nie doszło do potrącenia.
Nie da się ukryć, że to nieprzyjemna sytuacja dla sprawcy, który będzie musiał podać numer swojego ubezpieczenia i najpewniej naprawić swoje auto na własny koszt. W tym przypadku jednak tylko ta druga sprawa będzie konieczna. Poszkodowany postanowił bowiem uciec.
Jaki był tego powód? Trudno jednoznacznie stwierdzić, ale z pewnością poważniejszy, niż samo zdarzenie drogowe. Wśród najczęstszych przyczyn wymienia się:
- jazdę pod wpływem alkoholu
- jazdę pod wpływem narkotyków
- jazdę bez uprawnień
- brak ubezpieczenia OC
- brak przeglądu
- status poszukiwanego
Poszkodowany musiał stwierdzić, że naprawa jego samochodu to mniejszy koszt, niż potencjalne spotkanie z policją. Ciekawe. Z kolei sprawca uniknął tym sposobem wzrostu kosztów za ubezpieczenie, bo nikt nie musiał wykorzystywać jego polisy. Zobaczcie tę historię z perspektywy świadka: