Początkowo można patrzeć na ten samochód z przymrużeniem oka. Z każdą minutą i kolejną informacją nabiera jednak powagi. W niektórych kategoriach może nawet zawstydzać renomowanych producentów.
Oto Drako Dragon. Krótka i mroczna nazwa pasuje do sylwetki tego auta. Zacznijmy od tego, że za projekt odpowiada amerykański startup, który pochodzi ze słonecznej Kalifornii. Warto zaznaczyć, że to model gotowy do produkcji – już drugi w gamie.
Jak można się domyślać, to elektryczny crossover, ale o bardzo dużym potencjale. Skrzydlate drzwi w stylu Lamborghini nie są jedynym nawiązaniem do ikon motoryzacji. Ogromną wartością prezentowanego pojazdu są osiągi.
Układ opiera się na czterech silnikach elektrycznych, których moc trafia na obie osie. Jaka moc? Lepiej usiądź: 2000 koni mechanicznych. To wszystko przy masie własnej wynoszącej dokładnie 2254 kilogramy. Osiągi? Zawstydzające.
>Nissan GT-R Nismo i Tesla Model X w wyścigu na prostej
Drako Dragon potrafi rozwijać setkę w 1,9 sekundy. To nie żart. Prędkość maksymalna tego samochodu wynosi natomiast 322 km/h. Z kolei ćwierć mili pokona w ciągu zaledwie 9 sekund.
Z czym zestawić ten samochód? Wydaje się, że Tesla Model X Plaid jest najbliżej tego, co oferuje. Popularna konkurentka ma jednak „tylko” 1020 koni mechanicznych i przyspiesza do setki w ciągu 2,5 sekundy. Z każdym kolejnym kilometrem będzie oddalać się w lusterku Drako.
>Lamborghini Urus vs Tesla Model X – drag race (Video)
Bierzmy jednak poprawkę na to, że Tesla już jeździ, a jej osiągi zostały potwierdzone. Dragon czeka na swój debiut w warunkach rzeczywistych. I życzymy mu powodzenia, bo dzięki takim modelom elektryczna motoryzacja nabiera nieco więcej barw.