w

Lider wyścigu dopchał swoje auto do mety. „Powód prozaiczny”

Lider wyścigu dopchał swoje auto do mety
Lider wyścigu dopchał swoje auto do mety. "Powód prozaiczny"

Sporty motorowe są skomplikowane i bywają nieprzewidywalne. Nie inaczej jest w przypadku wyścigów, podczas których nie zawsze wygrywa ten najlepszy.

Różnica w budżecie zespołu może odbić się na maszynie, z której korzysta kierowca. Gdy dysponuje słabszym pojazdem, musi nadrobić talentem. Niekiedy jednak ani talent, ani samochód nie są w stanie pomóc w wygraniu, o czym przekonał się ten lider wyścigu.

To historia Maxa Orido, japońskiego kierowcy startującego swoim BMW M4 GT4 na imprezie, która została zorganizowana na torze w Okayama. Wszystko rozegrało się na ostatnim okrążeniu, co wprost rozdziera serce. Ale po kolei…

Lider wyścigu miał pecha

Orido prowadził przez niemal cały dystans. Świetnie wystartował i utrzymywał pozycję, co w azjatyckiej serii wyścigów GT4 nie jest łatwym zadaniem. Na ostatnim okrążeniu tego wyścigu jego przewaga wynosiła aż 33 sekundy.

W pewnym momencie auto zaczęło zwalniać. Komentatorzy przewidywali usterkę techniczną, ale problem był prozaiczny. W maszynie zabrakło paliwa. Można więc podejrzewać, że kierowca nie oszczędzał, gdy mógł lub ktoś źle obliczył, ile mu wystarczy, co też się zdarza.

Lider wyścigu dopchał swoje auto do mety
Lider wyścigu dopchał swoje auto, ale ukończył dopiero jako szósty

Sfrustrowany kierowca nie do końca wiedział, co zrobić. W końcu podjął decyzję, by wyjść z samochodu i go dopchać do mety. W międzyczasie wyprzedziło go pięć innych ekip. Efekt był więc taki, że ukończył zmagania na szóstej pozycji. Biorąc pod uwagę okoliczności, nie był to rezultat marzeń.

Co ciekawe, w tym wyścigu Orido mógł zdobyć tytuł mistrzowski całej serii. Na szczęście dzień później mógł się zrehabilitować i zwyciężył, co zaowocowało tytułem Fanatex Japan Cup 2023.

To oczywiście nie jest pierwszy przypadek, gdzie w pobliżu linii mety dochodzi do awarii samochodu zajmującego pierwsze miejsce. Przypomnijmy, że historia Roberta Kubicy w 24-godzinnym wyścigu Le Mans była wręcz wstrząsająca. Na dwie minuty przed końcem, auto zostało unieruchomione i już nie odpaliło. Po wyczerpującej rywalizacji i zajmowania pierwszego miejsca, ekipa w której stratował Polak musiała się wycofać. To pokazuje, jak bezlitosny jest motorsport.

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Cmentarze aut elektrycznych

Cmentarze aut elektrycznych, czyli narastający problem

BMW M5 vs Audi RS6 vs AMG E 63 S

Świnki trzy, czyli BMW M5 kontra mocarne kombi