Ekologiczne pomysły producentów są coraz bardziej ambitne. Niektóre z nich wydają się mocno kontrowersyjne, a przy tym podważają sens własnego istnienia.
Konwersja diesla na elektryka wydaje się absurdalna, ale właśnie taki plan ma Stellantis. Poważnie. Odważna oferta ma dotyczyć samochodów użytkowych z drugiej ręki, co akurat wydaje się logiczne. Trudno żeby produkować nowe modele spalinowe po to, by je w pełni zelektryfikować.
Każdy z pojazdów dostawczych tego koncernu oferuje już wersję z napędem na prąd. To oczywiście kolejny etap przygotowujący do zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych, który ma zostać wprowadzony na terenie Unii Europejskiej już w 2035 roku.
Konwersja diesla na elektryka – jaki w tym sens?
Zacznijmy od tego, że chodzi o takie modele, jak Expert, Jumpy, Vivaro, Scudo czy ProAce, czyli dostawczaki średniej wielkości. Jak widać, w ofercie mieszczą się także Toyoty, które są bliźniaczymi konstrukcjami popularnych aut dostawczych Stellantis.
Co ciekawe, konwersja diesla na elektryka ma odbywać się w zakładach koncernu, a nie gdzieś na zapleczu autoryzowanego serwisu. Jej cena ma nie przekraczać 20 tysięcy euro. I tu właśnie dochodzimy do ściany.
Teoretycznie, trudno sobie wyobrazić, że ktoś dołoży do używanego samochodu ponad 80 tysięcy złotych, by zmniejszyć jego praktyczność i zasięg. Pamiętajmy jednak o strefach czystego transportu, które mają wyeliminować napędy spalinowe na wyznaczonym obszarze. Krótko mówiąc, niektórzy nie będą mieli wyjścia, jeśli chcą utrzymać swój biznes w takim miejscu.
Program konwersji zostanie wcielony we Francji. Zainteresowani mogą skorzystać z dopłat rządowych, które sięgają 40 procent kosztów. Wśród warunków są przebieg minimalny wynoszący 6000 kilometrów oraz co najmniej roczna eksploatacja.
>Peugeot Rifter 1.5 BlueHDi Allure – Pełne wykorzystanie przestrzeni
Warto podkreślić, że zasięg przerobionych aut spalinowych na elektryczne ma być niższy, niż w seryjnych, elektrycznych autach użytkowych Stellantis, które na jednym ładowaniu pokonują od 224 do 350 kilometrów. Krótko mówiąc, nie brzmi zachęcająco.
Inni producenci też zaczynają realizować podobne pomysły. Przykładem jest Renault, które oferuje konwersję spalinowego Mastera. Czy takich ofert będzie coraz więcej? To zależy od powadzenia tych, które już są.