Dzikie zwierzęta bardzo często przebiegają przez drogi, które poprowadzone są przez zalesione tereny.
Tak też było w tej sytuacji, kiedy szwedzki kierowca miał szczęście, że nie uderzył w łosia. Zadanie utrudniły automatyczne światła, które zareagowały w bardzo dziwny sposób.
Jak widać na nagraniu pochodzącym bezpośrednio z systemu kamer amerykańskiego samochodu elektrycznego, w 11 sekundzie pojawia się rosły łoś, który przechodzi przez sąsiedni pas.
I nagle zniknął
Wtedy też zgasły reflektory drogowe. Światła mijania nie były w stanie objąć dużego zwierzęcia. Po chwili ponownie aktywowały się „długie” i łoś ponownie był widoczny. Problem w tym, że znajdował się już bezpośrednio przed samochodem.
Kierowca zareagował instynktownie i zdołał wyhamować. Udało się uniknąć potrącenia dzikiego zwierzęcia. Gdyby skończyło się zderzeniem, istota ważąca kilkaset kilogramów mogłaby doprowadzić do kasacji samochodu elektrycznego, a nawet spowodować uszczerbki na zdrowiu osób przebywających w kabinie.
Działanie automatycznych świateł
To zdarzenie pokazuje działanie automatycznych świateł. Wbrew pozorom ten problem dotyczy bardzo wielu samochodów wyposażonych w ten system.
Automatyczne światła nierzadko działają z wyraźnym opóźnieniem. Dotyczy to zarówno aktywacji (podczas wjazdu na nieoświetlony odcinek), jak i dezaktywacji (gdy z przeciwka nadjeżdża inny samochód).
W tym przypadku trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego system uznał, że trzeba wyłączyć „długie”. Być może uznał łosia za pojazd, co utrudniło zadanie kierowcy.