Kierowcy zawodowi nierzadko pozwalają sobie na więcej niż powinni. Niektórzy nie przejmują się nawet oklejonymi samochodami.
W tym przypadku nie było inaczej. Kierowca ambulansu dał popis na szosie. Mogłoby się wydawać, że to do takiej pracy wybierane są osoby, które zdają sobie sprawę, jak łatwo o wypadek. W końcu uczestniczą w akcjach reanimacyjnych i widzą, do czego doprowadza niebezpieczna jazda. Okazuje się jednak, że w tym środowisku znajdują się także „czarne owce”.
Zaczęło się od wyprzedzania w miejscu do tego nieprzystosowanym. Kierowca ambulansu wrócił na swój pas po przekroczeniu linii ciągłej. To samo zrobił użytkownik BMW, który zaryzykował jeszcze bardziej – wyprzedzał tuż przed zakrętem.
Szeryf w ambulansie
Kierowca karetki z niewiadomych przyczyn zaczął zwalniać. Nikt przed nim nie jechał i nie było żadnych przeszkód, by kontynuować normalnie jazdę. W końcu zaczął hamować przed maskę wcześniej wyprzedzonego pojazdu. Być może próbował go „ukarać” za coś, co zdarzyło się wcześniej. To jednak tylko przypuszczenia.
Na tym jednak nie koniec niebezpiecznych zagrywek. Kierowca ambulansu uniemożliwiał wyprzedzanie i prowokował kolizję zajeżdżając drogę. Trudno w to uwierzyć, że tak może postępować ktoś, kto jedzie na ratunek do poszkodowanych.
Warto dodać, że samochód nie miał włączonych sygnałów – ani dźwiękowych, ani świetlnych. Nie możemy więc nazywać go uprzywilejowanym. Tak czy inaczej, takie zachowanie nie przystoi osobie wykonującej odpowiedzialny publicznie zawód.
Nadchodzi kres tych szeryfów. Od 1 stycznia będą teraz zwalczani. A ten kierowca z karetki został ukarany przez Polską Policję ?