Słynna trójka prezenterów motoryzacyjnych realizowała nowy odcinek The Grand Tour, ale nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Jedna ze scen wymknęła się spod kontroli, ponieważ James May wjechał w skalną ścianę. Tego nie było w scenariuszu, co było doskonale widać. Nikt nie narażałby zdrowia i życia 59-letniego Brytyjczyka, by zrobić coś takiego. Skoro jednak się nagrało…
Gospodarze słynnego show mieli sprawdzić, jak bardzo są w stanie rozpędzić się w wąskim tunelu. Jako pierwszy jechał Jeremy Clarkson w Audi RS4. Gdy zaliczył próbę, przyszedł czas na Jamesa Maya, któremu towarzyszył Mitsubishi Lancer EVO VIII.
May opóźnił hamowanie, co było fatalne w skutkach. Clarkson dostrzegł, do czego może dojść i postanowił się odsunąć. Japoński sedan wpadł w nadsterowność i uderzył boczną częścią karoserii w skalną ścianę.
Brytyjski prezenter był w szoku. Okazało się, że nie doznał żadnych poważnych obrażeń. Skończyło się na drobnych siniakach i stresie. Auto zostało dość poważnie rozbite, ale ekipa zdołała je przywrócić do stanu używalności. Choć o walorach estetycznych nie można już było mówić.
James May wjechał w skalną ścianę, co skutecznie zniechęciło Richarda Hammonda do próby wygrania z Clarksonem. Wiemy nie od dziś, że to właśnie najmłodszy z trójki miał najwięcej wypadków. Tym razem wykazał się zdrowym rozsądkiem i nie podejmował ryzyka.