Największy rozwój samochodów elektrycznych dopiero przed nami. Jeszcze nie wiadomo, w którą stronę zmierza ta technologia.
Jednym z największych problemów pojazdów na prąd jest bardzo długie uzupełnianie energii. W porównaniu do tankowania, trwa to kilkanaście, a czasami nawet kilkadziesiąt razy dłużej. Indukcyjne ładowanie podczas jazdy mogłoby zniwelować ten problem.
Dziś wygląda to na science fiction, ale są firmy, które testują to rozwiązanie. Nie mówi się jeszcze o kosztach (które z pewnością zostałyby przerzucone na użytkowników), jednakże warto pochylić się nad tym intrygującym pomysłem.
Indukcyjne ładowanie podczas jazdy – sposób na zasięg!
Koncern Stellantis prowadzi badania i testy, które mają dać odpowiedź na nurtujące pytania. Wszystko odbywa się na „Arena del Futuro” będącej eksperymentalną drogą wyposażoną w indukcyjne ładowanie.
Przedstawiciele firmy poinformowali, że elektryczny Fiat 500 mógł jechać z prędkością autostradową bez zużywania energii zgromadzonej w akumulatorach. Co więcej, testy natężenia pola magnetycznego nie zaburzały pracy sterownika i nie doprowadzały do niepożądanych zdarzeń.
Wniosek wydaje się oczywisty: na autostradach z technologią ładowania indukcyjnego zasięg pojazdów elektrycznych może być cały czas taki sam (nie będzie się zmniejszał). To z pewnością rozwiązałoby kluczowy problem aut na prąd.
Jak działa indukcyjne ładowanie samochodu? Obiekt testowy zlokalizowany w miejscowości Chiari we Włoszech korzysta z układu specjalnie zaprojektowanych cewek umieszczonych pod nawierzchnią. Jego celem jest przekazywanie energii bezpośrednio do wszelkiego rodzaju samochodów elektrycznych (osobowych, użytkowych, ciężarowych i autobusów). Warunkiem działania jest zamontowanie w pojazdach specjalnego odbiornika. Energia ma trafiać bezpośrednio do silnika bez rozładowywania akumulatora.
Czy to oznacza koniec ładowarek elektrycznych? Raczej trudno w to uwierzyć. Być może zostaną one zastąpione innym rozwiązaniem, ale indukcyjne ładowanie to pieśń przyszłości, która będzie sprawdzała się tylko w konkretnych warunkach. Nikt nie będzie niszczył aktualnej infrastruktury, by ją uzupełnić innowacyjnym rozwiązaniem. Trudno jednak wykluczyć ładowanie od góry…
Tak czy inaczej, przyszłość zapowiada się interesująco. Ktoś musi w końcu coś wymyśleć, bo tracenie 40 minut (lub dłużej), co 300 kilometrów to cofanie się w rozwoju.