To auto miało dać Koreańczykom przepustkę do segmentu D. Wprawdzie i wcześniej inżynierowie Hyundaia tworzyli modele, które wielkością wpisywały się w klasę średnią, ale? nie do końca spodobały się w Europie. Kiedy wreszcie firma przeniosła swoje centrum stylistyczno-projektowe do Russelsheim, wyraźnie zmienił się jej wizerunek oraz? kierunek. I właśnie i40, jako następca Sonaty stał się dla Hyundaia przepustką na rynki Starego Kontynentu. Auto sprostało bowiem wymaganiom zblazowanych Europejczyków. Zainteresowało nie tylko klientów indywidualnych, ale także floty.
Z zewnątrz?
Bardzo trudno opisywać auto tak, aby nie popaść w śmieszność, dlatego tym razem tylko suche fakty. Otóż, i40 Wagon debiutował w 2008 roku. W 2015 w Hyundaiu zadecydowali, że czas na zmiany, głównie stylistyczne. Właśnie wtedy model ten przeszedł tzw. lifting. Wizyta w salonie piękności nie była ani długa, ani bolesna. Ale, co widać z perspektywy kilkunastu miesięcy, które minęły, okazała się niezbędna.
Najgłębsze modyfikacje ?dotknęły? przedniej części nadwozia. Zgodnie ze zmianą wizerunku aut ze stylizowanym H na masce, w i40 pojawiły się przeprojektowane reflektory oraz grill, który ma imponujące wymiary i jest po prostu? ładny. Powiem wprost, bardzo, ale to bardzo nowa ?twarz? i40 przypomina mi? Audi. Nie wiem, czy styliści Hyundaia zapatrzyli się na dzieła swoich kolegów z Ingolstadt, ale? jeżeli tak, to nawiązanie nie jest nachalne. Z kolei tył pozostał bez głębszych zmian. Jedyny drobiazg to diody LED w lampach. Designerzy nie zdecydowali się na zmiany w obrysie karoserii. I bardzo dobrze, bo i40 Wagon prezentuje się doskonale. Przyciąga wzrok nie tylko niebanalnym wyglądałem, ale także detalami. O ile z przodu tym detalem jest grill, o tyle z tyłu pokaźnych rozmiarów światła, połączone ładną chromowaną listwą i nadający sportowej lekkości spojler nad ładnie wymodelowaną szybą.
? i we wnętrzu
Bardzo, bardzo długo na postrzeganie aut z Dalekiego Wschodu wpływała jakość wnętrz, a szczególnie tzw. myśl stylistyczna. A mniej kwieciście, jeżeli już materiały były niezłe, to całokształt był równie ergonomiczny, co nabijany gwoździami lewarek zmiany biegów umieszczony na suficie. Na szczęście, już tak nie jest. Teraz wszystko wyróżnia się czytelnością, której nie brak finezji. A bardziej szczegółowo, przed oczyma kierowcy zamontowano spory zestaw wskaźników z ładnymi zegarami. Panel środkowy z dominującym wyświetlaczem nawiązuje do wnętrza i30. Ale podkreślam: tylko nawiązuje. Moje uznanie zbudził bowiem fakt, że tworząc wnętrze i40, styliści Hyundaia nie wykorzystali sprawdzonych rozwiązań, znanych choćby z mniejszych modeli. Świadczy to o tym, że koncern bardzo poważnie potraktował ewentualnych nabywców i40. Auto segmentu D ma wyglądać jak auto segmentu D – od początku do końca. I naprawdę, trudno jest dopatrzyć się jakiegoś pokrewieństwa.
Na słowa uznania zasługują zarówno materiały wykończeniowe, jak i ich spasowanie. Tu Hyundai nie musi się wstydzić ani Opla Insignii, ani VW Passata, a tym bardziej Mazdy 6. A wyposażenie? No cóż, od pewnego czasu Koreańczycy się cenią. Jednak w zamian oferują w zasadzie wszystko, czego można oczekiwać. Bardziej szczegółowo: podgrzewane fotele, dwustrefową klimatyzację automatyczną, bardziej niż przyzwoity zestaw audio z wyjściem USB, Bluetooth, komputer pokładowy czy wielofunkcyjną, podgrzewaną kierownicę. Nie tylko wyposażenie jest na tip top. Auto oferuje w swoim wnętrzu co najmniej sporo miejsca. Komfortowo poczują się w nim wszyscy pasażerowie. I mam na myśli całą piątkę. Na tylnej kanapie zmieszczą się trzy osoby, którym nie zabraknie przestrzeni ani nad głowami, ani na kolana. Oczywiście, pasażer ze środkowego miejsca kanapy odczuje pewien dyskomfort związany z tunelem środkowym, ale nawet trzymając szerzej nogi, nie zabieramy zbyt dużo przestrzeni podróżujący na krańcowych miejscach kanapy.
Warto też dodać, że tylna kanapa ma świetnie wyprofilowane podparcie. Nawet długa jazda nie zmęczy pleców i miejsca, gdzie plecy nazywają się już nieco inaczej?I jeszcze jedno. Auto jest komfortowo pojemne nie tylko dla pasażerów. Bagażnik mierzy aż 553 litry do linii okien i ponad 1700 litrów po złożeniu oparcia kanapy.
Technologia
Hyundai od premiery tego modelu mocno rozwija gamę jednostek napędowych. Początkowo, pod maskę i40 trafiały tylko dwa motory – diesel i benzyniak. Teraz z dwóch zrobiły się trzy w czterech wersjach. Poza dieslem 1.7 CRDI (115- i 141-konnym) są dwie konstrukcje benzynowe o pojemnościach 1,6 (135 KM) i 2,0 (165 KM).
Sercem testowego i40 jest 141-konny silnik wysokoprężny z wtryskiem bezpośrednim. Doładowana jednostka pełnię mocy osiąga przy 4000 obrotów, a maksymalne 340 Nm. momentu – od 1750 do 2500 obr./min. Współpracuje z nią 7-biegowa przekładnia automatyczna. Dynamika auta jest wystarczająca – pierwszą setkę osiąga po 11 sekundach, a maksymalnie daje się rozpędzić do około 200 km/h. To nieco gorzej, niż w przypadku dwulitrowego motoru benzynowego, ale za to znacznie oszczędniej. No właśnie, według danych katalogowych auto powinno zaciągać około 5,1 litra w cyklu mieszanym, 5,9 w mieście i 4,6 na trasie. Jak jest w „realu”? O tym poniżej.
Wrażenia z jazdy
Jazda to nie tylko komfort, ale też takie ?drobiazgi?, jak pozycja za kierownicą czy samopoczucie na miejscu kierowcy. I w tej dziedzinie jest? bez pudła. Zajęcie miejsca nie nastręcza problemów. Dobrze wyprofilowane fotele zapewniają odpowiednie trzymanie boczne i podparcie pleców. Kierownica, dzięki dość grubemu wieńcowi, idealnie leży w dłoniach. Na miejscu kierowcy doceniamy też ergonomię auta. Przed oczyma mamy to, co mieć powinniśmy. Także sterowanie wszystkim istotnym w czasie jazdy leży omalże pod palcami. I to nie tylko dlatego, że Hyundai i40 oferuje wielofunkcyjny „ster”. Po prostu wszystko, jakby pod wpływem niemieckiej szkoły ergonomii, jest umieszczone racjonalnie, przewidywalnie i? pod ręką.
Dynamika auta, pomimo niezbyt wielkiego silnika (przypominam, tylko 141 KM z 1.7 CRDI) jest w praktyce zadowalająca. Wprawdzie wspomniane już 11 sekund do setki nie imponuje, ale nie ma mowy o trudnościach podczas wyprzedzania w zakresie dozwolonych prędkości. Poza tym, warto pamiętać, że koreański przedstawiciel klasy średniej waży ponad półtorej tony.A jak jest z wywołanym już zużyciem paliwa? Nasze osiągnięcia z danymi katalogowymi delikatnie się rozjeżdżają, ale średnia na poziomie 6 litrów jest i tak godna nowoczesnego auta segmentu D.
Nieco rozczarował mnie za to układ kierowniczy. Do końca testu ?nie poczułem? go w wystarczającym wymiarze. W moje opinii jest po prostu zbyt czuły. Być może zawiniła chęć dopieszczenia kierowcy i? zbyt duża siła wspomagania. Nawet powyżej 100 km/h kierownica obraca się nadzwyczaj lekko. Szkoda, że Hyundai nie zdecydował się na kilkustopniową skalę wspomagania lub po prostu wspomaganie degresywne?
Okiem przedsiębiorcy
Bezpowrotnie minęły czasy, kiedy Hyundai o klienta walczył nie jakością, a ceną. Auta ze stylizowanym H na grillu, bywają teraz droższe niż europejska konkurencja. Absolutne minimum jakie trzeba wydać na Hyundaia i40 to prawie 93 tysiące złotych (rocznik 2017). Topowa odmiana, kosztuje niemal 147,5 tysiąca.
Koreańska marka ma w ofercie dość szeroki wachlarz finansowy. Klienci indywidualni zainteresowani zakupem testowanego modelu mogą wybrać jeden z dwóch wariantów kredytowych: 50/50 (wpłata początkowa 50% ceny pojazdu, oprocentowanie 0%, okres kredytowania 12 miesięcy) lub 3×33 (wpłata początkowa 33,4% ceny pojazdu, oprocentowanie 0%, ubezpieczenie od 2,99%, okres kredytowania 24 miesiące, druga wpłata po 12-tym, a trzecie po 24 miesiącu umowy). Dla firm Hyundai przygotował leasing finansowy (od 12 do 60 miesięcy) i operacyjny (od 24 do 60 miesięcy). W obu przypadkach wpłata początkowa może nie występować, ale wiek pojazdu plus okres leasingu nie mogą łącznie przekroczyć 11 lat. Należy też dodać, że Hyundai oferuje na swoje auta 5-letnią gwarancję bez limitu kilometrów.
To już jest koniec?
Jak spointować Hyundaia i40 1.7 CRDi? No cóż, nie będę oryginalny i powtórzę to, co już kiedyś o koreańskim koncernie napisałem. Japończycy zdobywali Europę poprzez Amerykę. Na jej podbicie pracowali trzy dziesięciolecia. Koreańczykom, bez ponownego odkrywania „Ziemi Kolumba”, wystarczyła jedna dekada. A to nie jest ich ostatnie słowo?
Tekst i zdjęcia: Artur Balwisz
Widać zmiany, całkiem ciekawe, ale jednak do rywalizacji z wspomnianą w tekście Mazdy 6 ten Hyundai nie ma nawet co stawać…
Dzięki za opinię 🙂 Kwestia gustu i często ceny 🙂