Ford zdecydował się na odświeżenie swojego legendarnego modelu.
Oczywiście nie ma mowy o rewolucji, ale ewolucja jest bardzo wyraźna – szczególnie z zewnątrz. Karoseria zyskała bowiem nowe reflektory, zderzaki, tylne lampy i grill. Uzupełnione zostały także opcje lakierów i wzorów felg. I musimy przyznać, że Mustang po kuracji odmładzającej wygląda bardzo ciekawie.
Wnętrze zyskało natomiast jeszcze lepsze materiały, które staranniej spasowano. Nowością jest tu przede wszystkim 12-calowy ekran (opcja) zastępujący klasyczne zegary. Podejrzewamy, że w pewnym stopniu będzie można go personalizować. Warto dodać, że uzupełniono wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa nowymi systemami: Pre Collision, Driver Alert i asystent pasa ruchu.
Przy okazji Ford wycofa z oferty jednostkę V6, która była dostępna na niektórych rynkach (u nas jej nie było). Gama wciąż będzie obejmować silniki 2.3 Ecoboost (wzmocniony do 321 KM, czyli +7 KM) i 5.0 V8, które zyskało nowe sprzęgło, bezpośredni wtrysk i dwumasowe koło zamachowe. Co ciekawe, klienci będą mieli do wyboru nie tylko 6-biegową skrzynię manualną, ale także aż 10-stopniowy automat! Z pewnością wpłynie on na wygodę jazdy i zużycie paliwa, co dla wielu europejskich klientów jest ważną informacją. Na liście wyposażenia dodatkowego znajdziemy natomiast zawieszenie Magne Ride (dopasowujące siłę tłumienia do nawierzchni) i aktywny układ wydechowy.
W Stanach Zjednoczonych nowy Mustang pojawi się w okolicach połowy tego roku. Europejczycy muszą jednak uzbroić się w cierpliwość, bo odświeżony muscle car trafi na Stary Kontynent w 2018 roku (choć mamy cichą nadzieję, że Ford przyspieszy jego wdrażanie…).