Japońscy inżynierowie stworzyli sporą liczbę naprawdę udanych maszyn. Niektóre z nich mają dziś status kultowych, czego przykładem może być ta Honda S2000.
Japoński roadster nie doczekał się oficjalnego następcy. Kiedyś był obiektem pożądania młodych fanów azjatyckiej motoryzacji. Dziś Honda S2000 budzi coraz większe zainteresowanie kolekcjonerów, co oczywiście ma związek zarówno z niewielką podażą, jak i unikatowym charakterem.
Ten pojazd powstał w czasach, gdy nie przejmowano się zużyciem paliwa. Pierwsze egzemplarze wyjechały na drogi w 1999 roku, a produkcja trwała aż dekadę – do 2009 roku. Mimo tego, powstało mniej więcej 112 tysięcy sztuk, czyli niewiele, jak na tak długi okres rynkowy.
Najważniejszym aspektem auta jest jego pochodzenie. Honda nie zamierzała go składać poza rodzimym terytorium, co było gwarancją solidności i niezawodności. Nie bez znaczenia był także układ napędowy.
Honda S2000 na sprzedaż
Prezentowany egzemplarz szuka nowego domu i z pewnością szybko go znajdzie. Pochodzi z 2001 roku i legitymuje się przebiegiem zaledwie 1526 kilometrów. To śmiesznie mało. Widać, że pierwotny właściciel nie miał zamiaru użytkować swojej S2000 na co dzień.
Potwierdza to idealny stan technicznych roadstera. Nawet opony są fabryczne. Jeżeli nowy nabywca zechce więc korzystać ze swojej „zdobyczy”, to powinien je wymienić. To jednak drobiazg, biorąc pod uwagę całokształt.
>Honda stworzyła markę dla młodych Chińczyków. Ten model wygląda dziwnie
Pewnym zaskoczeniem jest jednak ingerencja w fabryczne podzespoły. Pierwotny posiadacz wymienił układ dolotowy i wydech. To ciekawe, biorąc pod uwagę znikomy przebieg. Trudno mówić o jakiejkolwiek opłacalności takich zabiegów.
Najważniejsze jednak, że dwulitrowy silnik F20C pozostał na miejscu. Generuje 240 koni mechanicznych, co w połączeniu z manualną skrzynią biegów i napędem na tylną oś może dać naprawdę sporo frajdy z jazdy.
Samochód był już kilkukrotnie wystawiany na sprzedaż. I trudno się temu dziwić. Jest uznawany za kolekcjonerski i pewnie pozostanie sposobem na inwestycję pieniędzy, co jest może mało sensowne z perspektywy użytkowej, ale ma swoje uzasadnienie biznesowe. Warto podkreślić, że aukcją zarządza Cars & Bids. Można spodziewać się ceny przekraczającej wyraźnie 40 tysięcy dolarów.