Cały świat kieruje wzrok na Ukrainę i wymierza kolejne sankcje na rosyjskiego agresora. Sytuacja jest coraz bardziej jednoznaczna.

W świecie F1 również nie brakuje głosów sprzeciwu. Największe znaczenie ma tu postawa amerykańskiego zespołu, który współpracował z rosyjskim sponsorem i korzystał z usług rosyjskiego kierowcy. No właśnie, współpracował i korzystał… Haas zerwał kontrakty z Uralkali i Mazepinem.

W oświadczeniu można przeczytać o zasmuceniu i zszokowaniu związanym z rosyjską inwazją na Ukrainę. Haas wyraził nadzieję na szybkie rozwiązanie „konfliktu”, czyli wojny spowodowanej przez Putina.

Rosyjskie związki sportowe chcą się odwoływać

To nie jest pierwsza tego typu sytuacja. Rosyjscy sportowcy i sponsorzy wykluczani są z różnych dyscyplin. Związki sportowe starają się protestować, ale to niewiele daje. Oddzielanie narodu od polityki byłoby możliwe, gdyby ten naród nie był zmanipulowanym narzędziem w rękach szalonego 70-latka, który rozsiewa propagandę, tłumi protesty i niszczy gospodarkę.

Postawa Haasa jest jak najbardziej słuszna. Trudno sobie wyobrazić inną decyzję, tym bardziej że to przecież amerykański team. Warto w tym miejscu dodać, że anulowano również umowę z organizatorami Grand Prix Rosji – bezterminowo. No cóż, być może na zawsze.

Kto zastąpi Mazepina? Tego jeszcze nie wiadomo. Kilku kierowców przymierzanych jest do tego fotela. Wśród nich znajduje się Giovinazzi mający spore szanse (wpływy Ferrari).