Sezon 2023 zbliża się wielkimi kołami. Niektóre zespoły wprowadzają ostatnie poprawki, które mają pozwolić na rywalizację z innymi. Tymczasem Haas F1 zaprezentował już swój bolid.
Amerykański team cieszy się dużym zainteresowaniem mediów, mimo że jego aktualna pozycja w stawce jest daleka od wybitnej. Dobremu wizerunkowi sprzyja postać szefa, Gunthera Steinera, który słynie z ciętego języka i niepoprawnego politycznie poczucia humoru.
Podejrzewamy, że nowy sezon Drive To Survive (opowiadający o tym, co działo się w F1 w 2022 roku), będzie kolejnym dużym krokiem promującym włoskiego inżyniera, a co za tym idzie – cały zespół.
I tym sposobem przechodzimy do tematu najnowszego dzieła. Haas VF-23, bo taką nosi nazwę, przybrał charakterystyczne, wręcz klasyczne barwy. Dominująca czerń została uzupełniona bielą oraz czerwienią. Trzeba przyznać, że przynajmniej wygląda na szybki.
Na przednim skrzydle i pokrywie silnika znajdują się oznaczenia sponsora tytularnego, czyli firm MoneyGram, która od nowego sezonu będzie współpracować z amerykańskim zespołem. Nie zabrakło również logo Pirelli oraz Hantec Markets.
Jesteśmy ciekawi, czy Haas F1 poradzi sobie w tym roku lepiej. Sceptycy twierdzą, że zespół nie rozwija się w wystarczającym tempie. Pamiętajmy jednak, że jego druga siedziba znajduje się obok Ferrari w Maranello i nie jest to przypadek. Liczymy, że amerykański team przebije się do środka stawki i będzie tam więcej walki.
Przypomnijmy, że aktualnymi kierowcami tego zespołu są Nico Hulkenberg (który wraca po długiej przerwie) oraz Kevin Magnussen. A tak wygląda harmonogram premier bolidów pozostałych zespołów:
- 3 lutego: Red Bull
- 6 lutego: Williams
- 7 lutego: Alfa Romeo
- 11 lutego: AlphaTauri
- 13 lutego: Aston Martin
- 13 lutego: McLaren
- 14 lutego: Ferrari
- 15 lutego: Mercedes
- 16 lutego: Alpine
Mamy więc przed sobą ciekawe dwa tygodnie. Przypomnijmy, że pod koniec miesiąca rusza nowy sezon Drive To Survive, który rozbudzi apetyty fanów i z pewnością przyciągnie nowych widzów – szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie w tym roku odbędą się aż trzy wyścigi. I to właśnie produkcja platformy Netflix pomogła w rozwoju tamtejszego rynku F1.