W sieci aż zawrzało. Włoski kierowca wystąpi w treningach poprzedzających Grand Prix Belgii, które odbędzie się już w tę niedzielę.
Giovinazzi wraca do bolidu. Rezerwowy kierowca Ferrari zasiądzie za kierowcą maszyny zespołu Haas. To ciekawe posunięcie biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności. Dlaczego nie dostał szansy jazdy czerwoną maszyną? Ekipa z Maranello nie wyjawiła tego sekretu.
Tymczasem Gunther Steiner nie miał problemu, by udzielić informacji na ten temat. Wspomniał, że była to prośba ze strony Ferrari, którą chętnie zrealizują. Przypomnijmy, że Haas jest teraz bardzo blisko włoskiego zespołu – korzysta z wielu rozwiązań technologicznych stworzonych przez tamtejszych inżynierów.
Giovinazzi wraca do bolidu – przypadek?
Ferrari podkreśla, że chce, by Antonio nabierał doświadczenia w maszynach w aktualnej specyfikacji i jazda samochodem Haasa ma to zapewnić. Czy jest to zwykły ukłon w stronę rodzimego kierowcy? No cóż, niekoniecznie.
Giovinazzi wraca do bolidu, ale nie tego, co powinien. Sainz i Leclerc mają pewne miejsca w Ferrari. Z kolei w Haasie jednym zakontraktowanym kierowcom na przyszły sezon jest Magnussen. To oznacza, że Mick Schumacher może czuć się zagrożony.
Czy Antonio może zająć jego miejsce? Jeżeli Ferrari podzieli się „czymś więcej”, to jest takie prawdopodobieństwo. Co ciekawe, do listy nazwisk trzeba dopisać także Ricciardo. Krążą plotki, że otrzymał telefon od Steinera z propozycją. Robi się ciekawie.
W grze jest także Hulkenberg. Wydaje się, że każdy z tych kierowców może mieć większy potencjał, niż syn siedmiokrotnego mistrza świata F1. Pozostaje uważnie obserwować piątkowy trening i zwracać uwagę na działania Giovinazziego. Jeśli dostanie szanse na wykonanie sporej liczby szybkich kółek, to podejrzenia staną się jeszcze większe.