Coraz większa liczba producentów zdaje sobie sprawę, że wymuszona zmiana trendów nie owocuje pożądanymi (przez polityków i lobbystów) rezultatami. Krótko mówiąc, klienci nie ruszyli szturmem po zero-emisyjne modele.
Gdzie szukać przyczyny? Jest ich co najmniej kilka. Wśród tych najważniejszych można wymienić cenę, ograniczoną użyteczność i brak rozwiniętej infrastruktury w wielu zakątkach świata (również Europy). Nic więc dziwnego, że gama Nissana pozostanie mocno zróżnicowana.
Japońska marka wie, że należy rozwijać układy napędowe na prąd, ale to jeszcze nie czas na rezygnację z jednostek spalinowych. Właśnie dlatego globalna oferta będzie zdywersyfikowana. Ma to zaowocować sukcesem sprzedażowym.
>Oto nowy miejski SUV Nissana. Ma wolnossący silnik i napęd na obie osie. Dla wielu to ideał
Warto zaznaczyć, że pojawiły się nawet konkretne liczby, które zostały ogłoszone podczas prezentacji trzyletniej strategii o nazwie „The Arc”, która zakłada działalność od 2024 do 2026 roku. Plany są naprawdę bardzo ambitne.
Ujawnił je dyrektor generalny, Makoto Uchida. Najważniejsza informacja dotyczy nowych produktów. We wspomnianym okresie ma pojawić się 30 modeli, z których 14 ma dysponować jednostkami spalinowymi. Można podejrzewać, że w większości będą to hybrydy.
Gama Nissana bogata w nowości
Należy podkreślić, że trzyletni plan dotyczy globalnych działań. Krótko mówiąc, nie oznacza to wprowadzenia wszystkich 30 nowych modeli na konkretny rynek. Gama Nissana jest oczywiście uzależniona od uwarunkowań regionalnych.
Nie wiadomo zatem, ile z nich pojawi się w Azji, a ile w Europie czy obu Amerykach. Wypowiedzi szefa zostały okraszone grafikami, które ujawniają sylwetki zbliżających się nowości. Dzięki elementom świetlnym można dojść do wniosku, że stylistyka tych aut będzie zróżnicowana. A to dobra wiadomość dla klientów.
Przy okazji, Nissan ogłosił swoje cele sprzedażowe. Japońska marka chce, aby jej auta nabywało milion klientów rocznie. To sporo, biorąc pod uwagę rosnącą konkurencję z Chin, ale i tak jest szansa ma sukces, jeśli producent zacznie szybko wdrażać swoje kolejne propozycje. Najwięcej elektrycznych aut trafi oczywiście do Europy oraz Japonii.
Producent chce także obniżyć koszty produkcyjne, co wymaga konkretnych zmian na różnych szczeblach organizacyjnych. Nie można wykluczyć współpracy z kolejnymi firmami, które nie znajdują się w aliansie z Renault i Mitsubishi.
Nissan zamierza do 2026 roku oferować gamę, która będzie w 40 procentach elektryczna. Cztery lata później udziały aut na prąd mają zostać zwiększone do 60 procent. Pozostaje więc trzymać kciuki za dopracowane i konkurencyjne konstrukcje.