Jak powszechnie wiadomo, crossovery mają modne sylwetki i spory prześwit, ale nie prowadzą się genialnie.
Wszystko za sprawą komfortowych układów zawieszenia z dużym skokiem oraz wysoko umieszczonych środków ciężkości. Ford Puma ST jest jednak wyjątkiem potwierdzającym regułę. Ten sportowy crossover pokazał, że właściwa praca inżynierów może zaowocować wysokim poziomem stabilności.
Zanim jednak o szczegółach testu łosia, zwróćmy uwagę na parametry techniczne. Ford Puma ST skrywa trzycylindrowy, doładowany silnik o pojemności 1,5 litra. Dokładnie taki sam, jak w miejskim hatchbacku (Fieście).
Jednostka oferuje 200 koni mechanicznych i 320 niutonometrów momentu obrotowego. Za przeniesienie jej potencjału na przednią oś odpowiada sześciobiegowy manual. W takiej konifguracji auto osiąga setkę w 6,7 sekundy.
Ford Puma ST – test łosia
Sportowy crossover pokazał, że oznaczenie „ST” nie jest tu na wyrost. Nagła zmiana toru jazdy nie wyprowadziła go z równowagi nawet przy wyższych prędkościach. Warto dodać, że auto korzystało z seryjnych opon Michelin Pilot Sport 4S 225/40 R19 99H.
Ku zaskoczeniu wszystkich, auto było w stanie zaliczyć próbę przy 81 km/h. Żaden pachołek nie został strącony. W pierwszej fazie widać było nadsterowność, ale łatwą do opanowania. To zasługa świetnie dostrojonego układu kierowniczego.
Dopiero przy 83 km/h doszło do kontaktu z pachołkiem. Mimo tego, stabilność została zachowana, podobnie jak założony tor jazdy. Jak widać, można stworzyć niewielkiego crossovera o bardzo dobrych właściwościach jezdnych.
Warto dodać, że nowy Ford Puma ST jest dostępny również w Polsce. Ceny tego modelu startują od 126 100 złotych.