Auta z napędem akumulatorowym są lobbowane i promowane na wszystkie możliwe sposoby. Mimo tego, zainteresowanie klientów nie jest tak duże, jak oczekiwaliby tego politycy.
I bardzo dobrze. Tworzenie sztucznych trendów i regulacji prawnych sprzyjających tylko „jednej stronie” nie tylko wzbudza kontrowersje, ale też niszczy rynek. Wie o tym Lawrence Stroll, który potwierdził, że elektryczny Aston Martin zadebiutuje później, niż początkowo przewidywano.
Zacznijmy od tego, że ten cały entuzjazm stopniowo opada. Dlaczego? Nie jest to wina samych samochodów na prąd, a osób, które forsują tę technologię na siłę. Krótko mówiąc, dobry produkt na wolnym rynku obroni się sam. A jeśli nie, to oznacza, że po prostu nie jest dobry.
Gdyby politycy oferowali dopłaty i przywileje w kontekście aut spalinowych, to z pewnością tylko niewielkie grono fanów zdecydowałoby się na zakup „elektryków”. Do tego jednak nie dojdzie, bo chodzi o celową zmianę trendów, za czym stoją pieniądze.
>Włoski minister stwierdził, że Alfa Romeo Milano nie powinno być produkowane w Polsce z powodu nazwy
Pod płaszczykiem idei ekologicznej, wprowadzane są zmiany, które raczej nie pomogą środowisku. Gdyby kluczem była ochrona planety, powstawałyby tylko tanie, niezawodne, lekkie i energooszczędne samochody. Tymczasem 500-konny SUV o masie 2,5 tony będzie mógł wkrótce wjechać do centrum miasta, a Skoda Citigo z LPG – już nie.
Jak to wytłumaczyć? Niektórzy twierdzą, że to skuteczni lobbyści wykorzystali europejskich polityków. My jednak nie wykluczamy, że włodarze Unii Europejskiej sami się „wmanewrowali” w tę sytuację bez żadnych nacisków. Krótko mówiąc, nie uwzględnili globalnych interesów i spowolnili gospodarkę Europy, która tempem rozwoju wyraźnie odstaje od amerykańskiej i chińskiej.
Elektryczny Aston Martin to pieśń przyszłości
Konsekwencje decyzji politycznych są już odczuwalne przez zachodnich producentów. Niektórzy zaczęli poważnie traktować działania włodarzy Unii Europejskiej – zakładając, że wiedzą, co robią. Niestety, dziś już wiemy, że optymistyczne założenia będą ciężkie lub niemożliwe do realizacji.
I elektryczny Aston Martin jest tego przykładem. Szef marki, Lawrence Stroll w wywiadzie dla Autocar stwierdził, że klienci wciąż chcą mieć pod maskami silniki spalinowe. Co więcej, zasugerował, że szum wokół pojazdów elektrycznych jest znacznie większy, niż popyt.
I właśnie to potwierdza próbę sztucznego kreowania rynku. Europejczycy nie dali się omamić, co wprowadza marki w konsternację. W końcu poświęcono już miliardy na zmianę strategii modelowych. A chińscy producenci tylko czekają, by wykorzystać sytuację. I to już się dzieje na naszych oczach.
Jak wynika z oficjalnych informacji, Aston Martin będzie tworzył nowe układy hybrydowe oparte na silnikach V8 i V12. To oznacza, że elektryfikacja będzie mniej inwazyjna, a przy tym wpłynie nie tyle na ekologię, co lepsze osiągi. Będą także spełniać nowe normy emisji spalin, co jest oczywiste.
Brytyjska marka twierdzi, że będzie sprzedawać modele z silnikami V8 i V12 również w latach 30. XXI wieku. To może sugerować, że pojawiają się prognozy dotyczące przesunięcia zakazu sprzedaży aut spalinowych na terenie Unii Europejskiej.