Wszystkie trzy zespoły Ferrari miały dziś szanse na podium. Przez liczne błędy żadnemu nie udało się odnieść sukcesu. Będzie z czego wyciągać wnioski.
Monza jest doskonale znana Polakowi, ale to nie wystarczyło, by zaliczyć bezbłędny wyścig. Tempo Roberta Kubicy było dobre, ale w ciągu długiego przejazdu otrzymał karę, która miała wpływ na dalsze losy. Problemów było jednak znacznie więcej.
Mogłoby wydawać się, że wszystko idzie w dobrą stronę. Hipercary Ferrari były w czołówce i nic nie wskazywało na negatywny zwrot akcji. Niestety, pierwszym pechowcem okazał się sam Robert, który najpewniej przekroczył prędkość „na żółtej fladze”, za co otrzymał 10 sekund kary. Nie była ona jednak tak dotkliwa, jak mogłaby być, ponieważ na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa.
Później pojawiły się pierwsze krople deszczu. I na tym etapie było wiadomo, że jeszcze wszystko może się zmienić. Większość ze stawki zjechała po opony bieżnikowane, ale wszystkie trzy czołowe auta Ferrari pozostały na torze.
To nie był wzorcowy występ Roberta Kubicy
Tym samym w top 3 znalazły się dwie czerwone maszyny i jedna żółta – należąca do teamu Polaka. W pewnym momencie tor zaczął przesychać i można było przypuszczać, że ryzyko okazało się opłacalne. Nic bardziej mylnego.
Trzy bolidy Ferrari zjechały dwa okrążenia później, by zrobić to, co inni mieli już za sobą. Efekt był taki, że stracili czas, a w konsekwencji – możliwość zdobycia na podium. Nie było już najmniejszych szans, by nadrobić tak duże zaległości.
Ostatni stint odbył Yifei Ye, który jak zwykle jechał bardzo szybko, ale popełniał błędy – wypadając z toru przez śliską nawierzchnię. Żadna z „wycieczek” nie była na szczęście kosztowna, dlatego udało się dowieźć ósme miejsce.
Apetyt był znacznie większy, podobnie zresztą jak możliwości włoskich samochodów. Tymczasem zwycięstwo odniosła Toyota. I to była bardzo duża niespodzianka, ponieważ w treningach i kwalifikacjach było jasne, że ma gorsze tempo, niż Ferrari i Porsche.
>Człowiek się łudził, ale wygrał Verstappen. GP Chin 2024 dla Holendra, ale są niespodzianki
Porsche próbowało walczyć do samego końca, ale na ostatnich kółkach sędziowie przyznali zespołowi numer 6 karę pięciu sekund, co odebrało szanse na zwycięstwo. Kobayashi przekroczył linię mety jako pierwszy – tuż przed Porsche, które łącznie z karą miało około 7-8 sekund straty. Trzecie miejsce przypadło drugiej załodze niemieckiej marki.
Pozostaje wierzyć, że następny wyścig będzie bardziej szczęśliwy dla zespołu Roberta Kubicy. Dziś zawiodło co najmniej kilka błędów związanych zarówno z jazdą, jak i strategią. Sam bolid wydawał się zdolny do dowiezienia podium.