Elektryczne crossovery nie mają większego sensu, ale ekologiczne lobby osiąga swój cel, dlatego takie auta zyskują na popularności. Nic więc dziwnego, że producenci starają się je oferować.
Kolejnym z nich jest Citroen e-C3. Nazwa może wydawać się złudna, ponieważ prawie taką samą nosi europejski hatchback. W wersji elektrycznej nazywałby się dokładnie tak samo. Francuski producent postanowił jednak delikatnie namieszać w nomenklaturze.
Tak czy inaczej, prezentowany model nie wprowadzi dużej komplikacji, ponieważ najpewniej nie będzie oferowany na europejskich rynkach. Powstał z myślą o Indiach, gdzie potencjał gospodarczy stale rośnie.
Co ciekawe, auto występuje już w spalinowych wersjach. Różnice stylistyczne są bardzo skromne. Skupią się wokół oznaczeń i innych wskaźników we wnętrzu. Być może pojawią się nieco inne opcje, ale wciąż możemy mówić o bliźniaczym pojeździe.
Silnik elektryczny oferuje zaledwie 57 koni mechanicznych i 143 niutonometry. Ten skromny potencjał trafia na oś przednią. Samochód osiąga 60 km/h w 6,8 sekundy i potrafi rozpędzać się do 107 km/h. Miałby więc problem, by na dłuższym dystansie zostawić w tyle Fiata 126p.
Bateria litowo-jonowa dysponuje pojemnością 29,2 kWh, co w rzeczywistości ma oznaczać zasięg do 320 kilometrów – zgodnie z tamtejszymi normami o nazwie ARAI. Ładowanie w zakresie 10-80 procent ma trwać 57 minut za pośrednictwem dedykowanej ładowarki. Używając domowego gniazdka, trzeba liczyć się z ponad 10 godzinami postoju.