Niestety, kierowcy zawodowi bardzo często tworzą ogromne zagrożenie w ruchu drogowym.
Prowadzenie zestawu o masie kilkudziesięciu ton powinno wiązać się z doświadczeniem oraz odpowiedzialnością. Często jest na odwrót. Codziennie można dostrzec tego efekty, czego przykładem jest to bandyckie wyprzedzanie TIR-em. Sytuacja zdarzyła się w miejscowości Sokolany na drodze krajowej numer 673.
To zaskakujące, że istniej osoby, które podejmują tak duże ryzyko dla zaoszczędzenia czasu. Ten argument jest oczywiście jedynie teorią, bo najczęściej nie ma żadnych korzyści z takiego manewru poza absurdalnym „złamaniem monotonii jazdy”.
Tragedia wisiała na włosku
Ten kierowca zawodowy postanowił wyprzedzać samochód osobowy jadący z bardzo zbliżoną prędkością. Manewr wykonywał przez podwójną linię ciągłą, na skrzyżowaniu, w sąsiedztwie zabudowań i w trudnych warunkach (padał deszcz ze śniegiem).
Warto dodać, że z przeciwka nadjeżdżał inny pojazd. Możemy więc dopisać do listy złą ocenę odległości. Krótko mówiąc, wszystko zostało wykonane po prostu źle albo wręcz fatalnie od samego początku aż do końca.
Nagrywający zauważył zagrożenie i zaczął hamować. Wytracił prędkość do zera i przybliżył się do prawej krawędzi jezdni. Nie miał jednak za wiele miejsca, ponieważ pobocze było wąskie.
Wielotonowy zestaw zdołał wrócić na swój pas tuż przed maską zatrzymanego samochodu. Niebezpieczeństwo było ogromne, a zysk – praktycznie żaden. Taki manewr powinien kończyć się utratą uprawnień.