Klienci decydujący się na nowy samochód muszą wydać więcej pieniędzy, ale za to mogą cieszyć się z pewnych przywilejów.
Przede wszystkim nikt przed nimi nie użytkował pojazdu – są więc pierwszymi właścicielami. Pojazd prosto z salonu nie posiada śladów zużycia, dlatego ryzyko związane z istnieniem jakiejś usterki lub ukrytych wad jest znikome. Co więcej, nabywcę chroni fabryczna gwarancja.
Istnieją zatem mocne argumenty przemawiające za kupieniem auta, które niedawno zjechało z taśm produkcyjnych. Należy jednak pamiętać, że nawet w takich egzemplarzach mogą pojawiać się niespodzianki. Co ciekawe, tym razem nie chodzi o usterkę techniczną…
Mechaniczna intuicja użytkownika
Pewien mężczyzna o imieniu Chris zakupił fabrycznie nowe Mitsubishi Lancer Evo IX. To wersja MR pochodząca z 2006 roku. Samochód był tylko w jego rękach od początku i nikt inny z niego nie korzystał. Japońskie auto przez długi czas spisywało się bardzo dobrze.
Po przejechaniu 64 tysięcy mil, czyli ponad 102 tysięcy kilometrów, zapalony fan motoryzacji postanowił sprawdzić, czy z jego samochodem wszystko w porządku – zdecydował się na samodzielne wykonanie podstawowego przeglądu – przed wizytą u fachowów. Analizował stan techniczny kluczowych podzespołów i nie dostrzegł żadnych nieprawidłowości.
Coś podkusiło go jednak, by odkręcić pokrywę zaworów. Nikt wcześniej nie demontował tego elementu w jego Lancerze, dlatego postanowił wykonać ten prewencyjny ruch. Po zdjęciu metalowej skorupy okazało się, że miał „nosa” i… bardzo dużo szczęścia.
Tuż obok pracującej konstrukcji znajdowała się końcówka kluczka nasadowego. Utknęła między sprężyną a blokiem silnika. W tym miejscu dochodzi jednak do silnych drgań, dlatego prędzej czy później zaczęłaby się przemieszczać.
Szczęśliwe uniknięcie kosztów
Gdyby nie intuicja Chrisa, mogłoby dojść do bardzo poważnych konsekwencji. Najgorszy scenariusz to uszkodzenie całego układu i zatarcie silnika. Użytkownik Lancera może zatem mówić o sporym szczęściu, które uratowało go przed drogą naprawą.
Skąd wzięła się nasadka w tym miejscu? Musiał ją pozostawić któryś z pracowników zakładów produkcyjnych. Pewnie wpadła mu podczas dokręcania któregoś z elementów i zniknęła z pola widzenia. Robotnik mógł nie być nawet tego świadomy. Na linii montażowej trzeba być nie tylko wydajnym, ale ostrożnym. Nawet niewielka pomyłka bądź nieuwaga może doprowadzić do bardzo kosztownych wizyt w serwisie.
Mitsubishi Lancer EVO IX – ten ostatni
Warto w tym miejscu przypomnieć o samym modelu. Dziś już nie ma w gamie Mitsubishi takiego samochodu. A szkoda, bo to legendarny pojazd o genialnych właściwościach jezdnych. Pod maską wersji MR znajduje się doładowana jednostka benzynowa o pojemności 2 litrów. Jej maksymalny potencjał to 280 koni mechanicznych oraz 355 niutonometrów.W takiej konfiguracji japońskie auto osiąga setkę w zaledwie 5,7 sekundy i rozpędza się do 250 km/h. Jest przy tym niezwykle przyczepne, co ma związek ze świetnym napędem na obie osie.
Ostatnia z dotychczasowych generacji, czyli dziesiąta, zakończyła swój rynkowy żywot w 2015 roku. Do tej pory nie został pokazany następca. Producenci stawiają teraz na SUV-y i crossovery, dlatego trudno oczekiwać sportowego sedana. Niewykluczone jednak, że w niedalekiej przyszłość ta sama nazwa znajdzie się na klapie jakiegoś auta hybrydowego. Jeżeli do tego dojdzie, to miejmy nadzieję, że inżynierowie zaszczepią w nim ducha Evolution.