Historia zatacza koło – przynajmniej w pewnym sensie. Wielka gwiazda, która z każdym rokiem przygasa coraz bardziej, wraca tam, skąd pochodzi.
Daniel Ricciardo zaczynał jako junior Red Bulla. W Formule 1 zadebiutował w 2011 roku z zespołem HRT. Kolejne dwa sezony spędził w Toro Rosso, które dziś nosi nazwę AlphaTauri. Tam wyrósł na świetnego kierowcę i w 2014 roku dostał fotel w Red Bullu obok Sebastiana Vettela.
Australijczyk zweryfikował czterokrotnego mistrza świata i szybko wyrósł na lidera. Pokonał Vettela i zdobył trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Gdy Niemiec odszedł do Ferrari, pojawiła się obok Ricciardo wschodząca gwiazda, wielki talent: Max Verstappen. Potyczki na torze i poza nim sprawiły, że Daniel zrezygnował z Red Bulla po sezonie 2018. Zdawał sobie sprawę, że będzie numerem dwa, a tego nie chciał.
Tym sposobem trafił do Renault i startował u boku Hulkenberga. Radził sobie bardzo dobrze, jak na możliwości francuskiej ekipy, ale w 2020 roku postanowił opuścić jej szeregi i dołączyć co McLarena.
To miał być powrót do rywalizacji o najwyższe miejsca. Szybko okazało się jednak, że McLaren nie ma wystarczająco dobrego bolidu, by w przekroju całego sezonu rywalizować z najlepszymi. Sam Ricciardo był natomiast dotkliwie pokonywany przez kolegę z zespołu, Lando Norrisa. Brytyjczyk po prostu deklasuje Australijczyka, co odzwierciedla tegoroczna tabela punktowa.
McLaren podjął decyzję, że rozstanie się z Ricciardo nie będąc zadowolonym z jego wyników. Tym samym Australijczyk został bez kontraktu i w kiepskiej formie. Nie pokusiły się o niego duże zespoły, co w tej sytuacji nie było niczym zaskakującym.
Haas próbował zachęcić Ricciardo, ale ten nie chciał dołączać do jednej z najsłabszych ekip. Później pojawiły się doniesienia o roli kierowcy rezerwowego w Mercedesie. Ostatecznie, to Red Bull zatrudnił Daniela, choć nie w typowej dla niego roli.
Takie informacje przekazał Helmut Marko – okazało się, że nieco wcześniej, niż powinien, co skomentował na konferencji Christian Horner: „Jeszcze niczego nie podpisaliśmy, ale Helmut w swoim entuzjazmie najwyraźniej to ogłosił. To oznacza, że Daniel do nas dołączy, chyba że oczywiście zdecyduje się tego nie podpisywać!” – żartobliwie zakończył.
Dyrektor ekipy Czerwonych Byków po chwili dodał: „Daniel to wielka postać. Jego występ w tym roku był rozczarowujący. Myślę, że chciałby dużo więcej poza sezonem. Ale nadal jest jednym z największych nazwisk i postaci w F1 i oczywiście ma historię bycia juniorem Red Bulla”.
Ricciardo raczej nie ma co liczyć na potencjalne starty w zastępstwie. Rolę trzeciego kierowcy pełni bowiem Liam Lawson. Australijski kierowca będzie pomagał w działaniach marketingowych i promocyjnych. Kryją się pod tym jazdy pokazowe oraz zorganizowane eventy.
Czy dostanie któryś z treningów w ramach sprawdzenia jego możliwości? Trudno to wykluczyć, podobnie jak angaż na sezon 2024, jeżeli dogada się z którymś z zespołów.