Niektórzy kierowcy mają na tyle niewielkie umiejętności, że dla bezpieczeństwa wszystkich wokół powinni parkować na polu.
Ten bohater zaliczył nieudany wjazd do warsztatu. Można podejrzewać nie był to pracownik, tylko klient, który chciał coś naprawić lub wymienić w swoim samochodzie. Tablica rejestracyjna sugeruje, że sytuacja miała miejsce za naszą wschodnią lub północną granicą.
Warto dodać, że oprócz kierowcy znajdowali się tam dwaj inni mężczyźni. I tu rodzi się kolejne pytanie. Jakim cudem trzech panów nie było w stanie skoordynować swojej komunikacji na tyle, by uniknąć takich konsekwencji? To mogą wiedzieć tylko specjaliści od ludzkich umysłów.
Nieudany wjazd do warsztatu – podwojenie kosztów
Już na początku „misji” było wiadomo, że to pójdzie po prostu źle. Z niewiadomych przyczyn mężczyzna stojący w warsztacie nie kazał kierowcy od razu wyjechać. Mógł mu jednocześnie zasugerować ponowną próbę wjazdu, tyle że po zatoczeniu większego koła przed bramą.
Wszystko za sprawą kanału, który musiał znaleźć się pomiędzy kołami. Jak można się domyślać, nie udało się uniknąć wizyty na niższym poziomie. Szczęście w nieszczęściu, że wpadło tylko jedno koło. Gdyby wpadły dwa, to wyjechanie bez ciężkiego sprzętu byłoby niemożliwe. Na tym jednak nie koniec rewelacji.
Kierowca ewidentnie poczuł się zagubiony, a może nawet spanikował i po prostu nie wiedział, co zrobić. To doprowadziło do kolejnych niepożądanych skutków. Starał się wyjechać, ale z kołami obróconymi w złą stronę. Efektem tego był kontakt ze ścianą budynku. Niestety, nie obyło się bez uszkodzeń: zerwanego lusterka i obitych drzwi.
Teraz oprócz mechanika będzie trzeba udać się do blacharza i lakiernika. Niewykluczone, że koszty tej przykrej wizyty zostały więc podwojone. Użytkownik Łady powinien zastanowić się, czy aby na pewno jest stworzony do jazdy samochodem. Choć dla przeciętnego człowieka nie wydaje się to trudne, nie wszyscy radzą sobie z połączeniem czynności związanych z prowadzeniem.