Czy potrzeba kilkunastu pojazdów policyjnych, by złapać jednego uczestnika ruchu w szybkim samochodzie? Okazuje się, że tak.
To nagranie budzi mieszane uczucia. Flota radiowozów jechała za jednym kierowcą, który przemieszczał się Chevroletem Corvette. Historia miała miejsce w San Diego (Stany Zjednoczone) w zeszłym tygodniu około godziny 21:00.
Mundurowi mieli podejrzenie, że kierowca sportowego samochodu jest pod wpływem alkoholu. Pędził kalifornijską autostradą, gdy patrol starał się go nakłonić do kontroli. Niestety, mężczyzna nie zamierzał się zatrzymać. Konieczny był więc pościg.
Jak wynika z informacji przekazanych przez funkcjonariuszy, prędkość uciekiniera sięgała chwilami 160 km/h. W Stanach Zjednoczonych taka wartość uznawana jest za naprawdę wysoką. Warto zaznaczyć, że pościg przeniósł się również na boczne ulice.
Gdy pościg zwolnił
Policja użyła kolczatki, by przebić opony w Chevrolecie Corvette, co w końcu się udało. Niestety, kierowca wciąż nie odpuszczał i jechał dalej. Minęło kilka minut zanim główny bohater tej historii wjechał w nasyp znajdujący się na poboczu.
Podejrzany przez jakiś czas nie chciał wyjść z samochodu, dlatego mundurowi zdecydowali, by się nie zbliżać. Po około 10 minutach wyszedł przez okno, odwrócił się tyłem do policjantów i położył ręce na głowie, co oznaczało poddanie.
Ostatecznie, udało się uniknąć poważnych konsekwencji. Nikt nie ucierpiał i nic nie zostało uszkodzone. Niemniej jednak akcja, w którą zaangażowano kilkanaście radiowozów na pewno tania nie była.