Jakiś czas temu było głośno o sprawie uniewinniającej kierowcę, który został „zmierzony” przez wideorejestrator zamontowany w radiowozie. Powód? Te urządzenia podają prędkość samochodów policyjnych, a nie tych „ściganych”.
Teraz pojawił się jeszcze większy strzał w kolano policji. Jak podaje portal katowicedzis.pl, ich czytelnik jechał z Katowic do Krakowa. Został „ustrzelony” miernikiem laserowym UltraLyte LTI 20-20 TrueSpeed. Według policjanta i tegoż kontrowersyjnego przedmiotu jechał on z prędkością 73 km/h w miejscu, gdzie widnieje ograniczenie
do 50 km/h.
Mężczyzna nie przyjął mandatu i sprawa trafiła do sądu. Jak się okazało, kierowca został uniewinniony, ponieważ sędzia podważył wiarygodność urządzenia. I trudno się temu dziwić, bo obrona podała kilka mocnych argumentów:
1. Możliwość błędu pomiarowego wynikająca z szerokości wiązki wzrastającej w miarę zwiększania się odległości. Mogła ona dotyczyć innego pojazdu i nie da się tego zweryfikować;
2. Owym urządzeniem nie można mierzyć aut z lakierem metalizowanym, co znajduje się w instrukcji. Chodzi o tzw. poślizg wiązki, która może wywołać błąd o nawet 50 km/h;
3. Przepisy narzucają konieczność identyfikacji pojazdu. UltraLyte LTI 20-20 TrueSpeed nie daje takiej możliwości.
4. W instrukcji miernika można przeczytać, że błąd pomiaru wynosi ok. 2 km. A to więcej niż dopuszcza rozporządzenie Ministra Gospodarki z dnia 6 marca 2014 roku w sprawie wymagań odpowiadającym przyrządom do pomiaru prędkości.
To oczywiście nie oznacza, że wszyscy kierowcy, którzy przyjęli mandat byli bez winy, ale pozwala założyć, że w gronie osób ukaranych znajdowało się też wielu „pechowców”, którzy nie chcieli mieć żadnej sprawy w sądzie – po prostu ze strachu. Jeśli więc nie jesteście pewni bądź wiecie, że nie przekroczyliście prędkości, a zostaliście zmierzeni takim urządzeniem – nie przyjmujcie mandatu. Ciekaw jestem, ile mandatów można w ten sposób podważyć. Niemal pewne, że chodzi o miliony złotych, których nikt nie zwróci.
Aby zminimalizować liczbę kontrowersyjnych sytuacji, policjanci powinni mieć urządzenia w pełni udowadniające winę kierowcy. Poza tym, dobrym pomysłem jest zmiana przepisów dotyczących odpowiedzialności w tej kwestii. Teraz, gdy sąd podważy wystawiony mandat, to i tak płaci podatnik, mimo że kierowca został uniewinniony (koszty ponosi państwo, które ma pieniądze z wiadomego źródła). Gdyby funkcjonariusze odpowiadali własną pensją, tak jak każdy inny człowiek, nie dochodziłoby do naruszeń przepisów, bo mundur nie byłby ochroną w takich sytuacjach.
Źródło: Katowicedzis.pl
Zdjęcie: Urząd Wojewódzki w Bydgoszczy