Dzik, sarna czy jeleń należą do dużych, ale nie największych zwierząt. Potencjalna kolizja z nimi może skończyć się poważnymi uszkodzeniami samochodu, ale zazwyczaj udaje się uniknąć uszczerbków na zdrowiu osób znajdujących się w kabinie.
To zwierzę ma jednak nieco większe gabaryty, a co za tym idzie – taką też masę. Zderzenie łosia z radiowozem Służby Celno-Skarbowej nie skończyło się tragedią, ale pokazuje, jak szybko może dojść do poważnych konsekwencji.
Mundurowi jechali na sygnale, co oznacza, że chcieli dotrzeć w wyznaczone miejsce, by najpewniej przeprowadzić kontrole. Na prawym pasie stał sznur TIR-ów. Zza jednego z nich wybiegł łoś, który błyskawicznie znalazł się na kursie kolizyjnym z rozpędzonym samochodem.
Funkcjonariusz niewiele mógł zrobić. „Najgorsze, co może się wydarzyć, to uderzenie go w cztery łapy i to przy niedużej prędkości. Tu najlepiej próbować go ominąć, chociaż tak, żeby uderzyć go w przednie lub tylne łapy, bo wtedy raczej nie wpadnie do środka.” – przekazał aspirant Daniel Gałązka.
Co ciekawe, mundurowy pokusił się również o stwierdzenie dotyczące prędkości przy kolizji: „często zderzenie z łosiem przy dużej prędkości kończy się lepiej dla pasażerów niż przy małej, bo łoś przeleci wtedy nad dachem lub po dachu, a nie wpadnie do środka.”
Czy rzeczywiście tak jest? To zależy od wielu zmiennych, wśród których należy wyróżnić rozmiary samochodu, pochylenie i wielkość szyby oraz fragment ciała zwierzęcia, który zostanie uderzony. Krótko mówiąc, lepiej jechać ostrożnie i próbować ominąć tak duże zwierzę.