Takie historie zawsze wzbudzają nie tylko nostalgię, ale też zdziwienie. Są także dowodem na to, ze w różnych zakątkach świata poukrywane są motoryzacyjne perełki, które czekają na odkrycie.
Ten zakurzony Mercedes-Benz 220 SE jest tak piękny, że każdy fan motoryzacji z pewnością chciałby go mieć w swoim garażu. Nawet jeśli stan egzemplarza wydaje się daleki od wzorcowego. Kosmetyka samochodowa potrafi przecież czynić cuda.
Historia tej sztuki jest bardzo ciekawa. Jak wynika z przekazanych informacji, była ona wystawiona na targach motoryzacyjnych w Nowym Jorku lub Chicago. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że pochodzi z 1965 roku. Jesteśmy ciekawi, czy uda się potwierdzić ten fakt zdjęciami lub jakimiś dokumentami.
Mercedes-Benz 220 SE po 28 latach w stodole
To niezwykłe auto spędziło w zamknięciu prawie trzy dekady. Ma pod maską rzędowy, sześciocylindrowy silnik benzynowy o pojemności 2,2 litra. W tamtych czasach nomenklatura marki ze Stuttgartu była oczywista.
Osoby, które były odpowiedzialne za przywracanie blasku temu pięknemu coupe, wiedziały, że pierwszym krokiem jest spłukanie warstwy nieczystości i ocena w jakim stanie jest karoseria oraz powłoka lakiernicza. Okazało się, że na powierzchni jest kilka ognisk rdzy, ale uda się to naprawić. Po wypolerowaniu, lakier odzyskał głębię i prezentuje się wprost znakomicie.
Jeżeli chodzi o wnętrze, to pracy jest więcej. Niektóre elementy znajdowały się w bagażniku. Jako że mogą być kruche, do ich wyczyszczenia użyto powietrza, a potem opryskiwacza. Woda pod dużym ciśnieniem mogłaby doprowadzić do połamania, co wygenerowałoby duże koszty.
>Saab 96 spędził 15 lat w stodole. Tak wygląda po pierwszym myciu (wideo)
Co ciekawe, Mercedes-Benz 220 SE został odpalony. Wystarczyło kilka drobnych zabiegów, by pojazd zatrzymany w stodole w 1995 roku został przywrócony do życia. Jesteśmy pewni, że będzie cieszył oko nowego właściciela.
Niemiecka marka ma tak bogatą historię, że powinna z tego skorzystać i zaoferować w końcu linię samochodów w stylu retro. Oczywistym jest, że byłaby pokusa, by zaadoptować w nich napędy hybrydowe czy elektryczne, ale nawet one nie zabiłyby genialnej stylistyki, którą Mercedes rozpieszczał nas w ubiegłym wieku.