Na niektóre sytuacje drogowe naprawdę przykro patrzeć. Jedynym pocieszeniem jest to, że dochodzi do nich nie tylko w Polsce.
Kolejnym tego przykładem jest walka z szeryfem o wyprzedzanie, która miała miejsce na Węgrzech. Zawodowiec stawiał opór użytkownikowi małego samochodu miejskiego. Jaki był w tym sens? No cóż, to wie tylko on.
Użytkownik Nissana Micry chciał wyprzedzić stosunkowo długi zestaw z podpiętą przyczepą. Niemniej jednak kierowca wielotonowego pojazdu postanowił mu to uniemożliwić. Być może uznał, że manewr byłby niebezpieczny i chciał jemu zapobiec.
To oczywiście skrajnie nierozsądna postawa. Jako kierowcy nie jesteśmy od wyznaczania prawa i przepisów, tylko od ich przestrzegania. Samowolka i zgrywanie szeryfa to skrajnie nierozsądne i niebezpieczne zachowania.
Walka z szeryfem o wyprzedzanie, czyli o… nic
Kierowca japońskiego samochodu też nie postępował za dobrze. Jak widać na nagraniu, starał się za wszelką cenę zaznaczyć swoją obecność. Owszem, miał prawo wyprzedzać, ale widząc nieodpowiedzialnego uczestnika ruchu lepiej odpuścić i zachować ostrożność. Nigdy bowiem nie wiadomo, co przyjdzie mu do głowy.
Gdyby kierowca TIR-a zahamował, Nissan wbiłby się w przyczepę. Biorąc pod uwagę różnice w masach i gabarytach, to mogłoby skończyć się bardzo poważnie dla osoby znajdującej się w mniejszym pojeździe.
Sytuacja była o tyle bezsensowna, że wkrótce oba pojazdy dojechały do drogi z pierwszeństwem, a ich użytkownicy wybrali przeciwne kierunki jazdy. Gra nie była więc warta świeczki. Warto mieć świadomość i umiejętność odpowiedniej oceny okoliczności…