Na polskich drogach codziennie dochodzi do dziesiątek takich zdarzeń i nikt z tym nic nie robi.
Wydaje się, że policja powinna bardziej zaangażować się w tej sprawie. Tym razem to szeryf w Mercu był niecierpliwy. Uznał, że może wyrazić swoje niezadowolenie w sposób nielogiczny i przede wszystkim niebezpieczny dla otoczenia.
Zacznijmy od informacji przekazanych przez nagrywającego. Oświadczył, że zaczekał aż dwa inne pojazdy go wyprzedzą i dopiero wtedy podjął się wykonania manewru. Samo wyprzedzanie nie było za szybkie, ale różnica w prędkościach była widoczna.
Szeryf w Mercu nie wytrzymał ciśnienia
Można polemizować, po co wyprzedzać TIR-a TIR-em skoro z perspektywy czterogodzinnej jazdy po zróżnicowanych odcinkach niewiele to daje. Niemniej jednak kierowca wielotonowego zestawu nie złamał przepisu.
Warto w tym miejscu podkreślić, że kierowca upewnił przed wykonaniem manewru, że nic nie nadjeżdża. Dopiero po jakimś czasie pojawił się biały Mercedes. Można więc podejrzewać, że drugi uczestnik zdarzenia jechał z wysoką prędkością.
Na tej podstawie nietrudno wywnioskować, że musiał się spieszyć. A tu psikus! Niestety, kolejny etap tego zdarzenia przeczy założonej teorii. Szeryf w Mercu postanowił spowalniać kierowcę wielotonowego zestawu. Ten z kolei zjeżdżał na pas awaryjny, by minimalizować ryzyko.
Wielokrotnie widzieliśmy bardzo niebezpieczne manewry kierowców TIR-ów, ale w tym przypadku to użytkownik auta osobowego zachował się lekkomyślnie i nieodpowiedzialnie. Potencjalna kolizja byłaby zapisana na jego konto.