Nowoczesna technologia z pewnością ułatwia użytkowanie i zwiększa komfort jazdy. Ma także ogromny wpływ na bezpieczeństwo.
Coraz większa liczba aut dysponuje zaawansowanymi systemami wsparcia, które czuwają nad kierowcą i pasażerami. Świetnym tego przykładem jest często spotykany system awaryjnego hamowania. W wielu nowych pojazdach jest on standardem.
Opiera się na czujnikach, które kontrolują odległość od przeszkody, innego samochodu lub pieszych i rowerzystów (w przypadku tych bardziej zaawansowanych). Czy można ufać takiemu rozwiązaniu? Oczywiście, że nie, co nie oznacza, że nie jest przydatne.
System awaryjnego hamowania – istotna rzecz
Taka technologia naprawdę potrafi zapobiec tragedii. Czasami wystarczy chwila zagapienia, by doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji. Czujnik pracuje natomiast cały czas i spełnia swoją funkcję. Może więc ocalić czyjeś zdrowie i życie lub… oszczędzić na wizycie u lakiernika.
Korzystaliśmy z takiego rozwiązania w samochodach różnych marek. Jego reakcja jest natychmiastowa jest bardzo sprawna, co nie oznacza, że zawsze idealna. Dla przykładu, szybsze pokonywanie szykany na której stoi słupek może zostać uznane za potencjalne zderzenie z przeszkodą. Z kolei gdy pada śnieg, czujnik może być dezaktywowany ze względu na brak widoczności.
>Czynniki wpływające na bezpieczeństwo w ruchu drogowym – jak działa czujnik zmęczenia kierowcy?
Według specjalistów z AAA, system awaryjnego hamowania ma wspierać, a nie zastępować kierowcy. Krótko mówiąc, to użytkownik odpowiada za jazdę, a nie elektronika. I nie należy o tym zapominać. Bezgraniczne zaufanie technologii na tym etapie jest po prostu nierozsądne.
AAA przeprowadziło testy, które najlepiej obrazują sedno problemu. Warto dodać, że badania oparto na modelach czterech marek. Były to Hyundai Tucson, Volkswagen Tiguan, Mazda CX-30 oraz Lexus RX.
System awaryjnego hamowania dotyczący biegu wstecznego bardzo często nie radzi sobie z uniknięciem kolizji. Jak widać, ruch poprzeczny stanowi duże wyzwanie nawet dla zaawansowanych technologii. W przypadku Lexusa nie poradził sobie ani razu podczas cofania. Cały raport znajduje się TUTAJ.
Inne testy wykazywały skuteczność na różnych poziomach. Nawet nieruchome przeszkody nie dawały gwarancji uniknięcia kontaktu. Niemniej jednak choćby 30 procent szans na pozytywną reakcję to bardzo dużo. Lepiej więc mieć na pokładzie takiego asystenta, niż nie – czego nie można powiedzieć o systemie utrzymującym pas ruchu, który działa zazwyczaj wprost irytująco.