Czeska marka inwestuje w motorsport, czego dowodem jest uczestnictwo w seriach rajdowych.
Ten samochód jest tego kolejnym dowodem. Oto Skoda Afriq, którego debiut wydaje się sporym zaskoczeniem. Czy to twór z cyklu „nikt nie wiedział, każdy potrzebował”? Raczej nie, ale i tak warto poświęcić mu kilka zdań.
Maksymalnie upraszczając opis tego auta można uznać, że to Skoda Kamiq w rajdowym wydaniu. Przynajmniej tak sugeruje nadwozie i jego wszystkie atrybuty. Sytuacja jest jednak nieco bardziej złożona, czego przykładem może być napęd.
Skoda Afriq – rajdy to jej świat
Samochód dysponuje napędem na obie osie, który pochodzi z Octavii. Oprócz tego posiada terenowe opony, dodatkowe oświetlenie, wyczynowe zawieszenie i wszystkie elementy, które są niezbędne do pokonywania odcinków specjalnych.
Warto podkreślić, że to koncept, który został wykonany przez praktykantów z programu Skody. To już ósmy samochód w ramach tego projektu. Autorzy pracowali nad nim dwa lata. Proces był wydłużony przez ograniczenia związane z pandemią. Łączny czas budowy zajął 2000 godzin. Inspiracją były rynki północnoamerykańskie.
Warto zwrócić uwagę na karoserię, która została przerobiona na trzydrzwiową. Z pewnością w ten sposób udało się uzyskać lepszą sztywność nadwozia. nie zabrakło też poszerzonych błotników, splittera i zmodyfikowanych zderzaków. Niektóre części wykonano z włókna węglowego, by obniżyć masę własną pojazdu. Zwieńczeniem całości jest malowanie Inspirowane Fabią Rally2 Evo.
Wspomniany już napęd był najtrudniejszą adaptacją. Przypomnijmy, że Kamiq nie występuje seryjnie z takim rozwiązaniem. Trzeba było niemałych kombinacji inżynieryjnych, by układ zmieścił się na mniejszej platformie. Wymagało to także zmodyfikowania pozycji silnika, skrzyni biegów oraz konstrukcji układu wydechowego.
Skoda Afriq skrywa dwulitrowy, benzynowy silnik z rodziny TSI generujący 188 koni mechanicznych oraz 320 niutonometrów. Przenoszeniem mocy na obie osie zajmuje się siedmiobiegowa przekładnia automatyczna.
Projekt był realizowany na poważnie, czego dowodem jest surowe wnętrze, w którym znalazły się kubełkowe fotele, sześciopunktowe pasy, klatka bezpieczeństwa, system nawigacji, gaśnice i niezbędne wskaźniki.
Ciekawostką jest generator wody firmy Watergen. Cóż to takiego? Pobiera z powietrza cząsteczki wilgoci, przefiltrowuje je, a następnie zamienia w świeżą wodę pitną. Takie coś mogłoby przydać się podczas rajdów terenowych w Afryce, Azji i Ameryce Południowej.