W przypadku zerwania linii energetycznych konieczne jest wezwanie odpowiednich służb, które poradzą sobie z tym problemem.
Tym razem nie było inaczej. Pracownik, który najprawdopodobniej należał do pogotowia energetycznego (albo straży pożarnej) po przybyciu na miejsce zobaczył przewód wiszący na betonowym słupie trzymającym ramię sygnalizacji świetlnej. Był oczywiście zerwany.
Gdy udało się go zdjąć, po kontakcie z podłożem doszło do wyładowania, które zaowocowało natychmiastowymi płomieniami. Spanikowany mężczyzna uciekł bez uszczerbków na zdrowiu – właściwy strój ochronny zapobiegł poważnemu porażeniu.
Jak jednak do tego doszło? Zdania na ten temat są podzielone i nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Niektórzy twierdzą, że to problem z uziemieniem. Inni sugerują, że ktoś mógł nie wyłączyć prądu na podstacji. Sami oceńcie: