Mitsubishi ASX zadebiutowało w 2010 roku. Francuska akuszerka z PSA kilka miesięcy później (2011) odebrała szczęśliwy poród jego niejednojajowych bliźniaków. Dziś, francuskie klony ?Mitsu? odeszły w mroki historii motoryzacji. A oryginał, czyli ASX nadal sprzedaje się lepiej niż nieźle.
Z zewnątrz?
No, cudów nie ma. SUV czy crossover musi być dwubryłowym autem z większym prześwitem i (no, tu już niekoniecznie) napędem na obie osie. I te wymagania ASX spełnia. Spełnia też kilka innych. Szczerze mówiąc, to jeden z najładniejszych crossoverów na rynku. Na pewno sporo pomógł lifting z 2012 roku. Auto zyskało wtedy nowy przód. Zdecydowanie ciekawszy, bardziej off-roadowy wygląd nadał autu przestylizowany grill. Poprawiona linia lamp podkreśla sportowo- użytkowy rodowód, no i pochodzenie. Wszak sukcesy w rajdach czy imprezach ?dakarowych? nie wzięły się znikąd.
Dzięki urodzie i kompaktowym wymiarom ASX sprawia wrażenie nieco mniejszego niż jest. Japońscy designerzy nadali autu wygląd bliski typowemu hatchbackowi. A to, wśród całej, nieco przyciężkiej lub designersko ?przefajnowanej? konkurencji olbrzymi atut. Ale delikatny i finezyjny wygląd broń Boże nie oznacza, że ASX jest mały. Auto mierzy 4295 mm długości, 1770 mm szerokości i 1615 mm wysokości. Rozstaw osi wynosi 2670 mm, a prześwit ? 195 mm. Waga to natomiast 1500 kg.
? i we wnętrzu
Wnętrze auta niczym nie zaskakuje. I to jest? dobra informacja. Po prostu jest wygodnie, ładnie, obszernie i ergonomicznie. Deska i cały kokpit to wzór ergonomii w? niemieckim stylu. Ładny i czytelny panel zegarów. Prosta konsola środkowa z dużym wyświetlaczem, która służy zarówno jako panel sterowania klimatyzacją, nawigacją jak i całą strefą audio. Nie ma się do czego przyczepić.
ASX, jak wspomniałem wyżej, to auto z napędem na obie osie. Układ sterowania systemem ogranicza się, jak to w tej klasie aut bywa, do jednego przycisku. Ten, umieszczono bardzo przytomnie obok lewarka automatycznej skrzyni biegów. Hatchbackowaty ASX zapewnia swoim użytkownikom całkiem sporo miejsca. Jest go naprawdę więcej, niż moglibyśmy się spodziewać po gabarytach auta. I nie mówię tu wcale o miejscu kierowcy. To, jest przewygodne i umieszczone tak wysoko, jak lubię. Cała reszta, nie odstaje. Być może z racji ?podłego? wzrostu nie jestem wzorcem do ustalania pojemności kabiny, ale w mojej konfiguracji miejsca na tylnej kanapie mogli bez problemu zajmować nawet koszykarze z ligi NBA. A za plecami mogliby śmiało zmieścić swój sprzęt treningowy ? 442 litry bagażnika to może nie rekord, ale płaska podłoga i niski próg załadunkowy niwelują ewentualne barki w pojemności. Do tego, bez pasażerów i po złożeniu oparć kanapy da się do ASX-a zapakować 1170 litrów. A to już zacny wynik.
I na koniec jeszcze jedna uwaga. Wersja RALLIART to doskonałe wykończenie. W testowym egzemplarzu można było liczyć na skórę i alcantarę z wyszytymi znaczkami nadwornego tunera Mitsubishi. I znowu muszę nadużyć określenia ?elegancko?. I dodać drugie. Nobliwie?
Technologia
Standardowe wyposażenie ASX-a obejmuje m.in.: ABS z EBD, ESP, siedem poduszek powietrznych, elektrycznie regulowane szyby i lusterka (także podgrzewane), klimatyzację, radio CD/MP3 z czterema głośnikami i złączami AUX, HSA, ASC, ESS, tylne lampy wykonane w technologii LED. W najbogatszej wersji wyposażenia testowany pojazd wyposażony jest również w system nawigacji satelitarnej, odtwarzacz DVD, panoramiczny dach, kamerę cofania, automatyczną klimatyzację, skórzaną tapicerkę i system bezkluczykowego uruchamiania silnika.
Pod maską ASX-a pracował duży, 2,2-litrowy diesel o nieprzesadnej mocy 150 KM osiąganej przy 3500 obrotach. Maksymalny moment obrotowy to bardziej niż zadowalające 360 Nm, które są dostępne od 1500 do 2750 obrotów. To daje autu imponującą wprost dynamikę na wyższych biegach. Przyspieszenie od 0-100 km/h to jednak 10,8 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 190 km/h.
Wrażenia z jazdy
Większy diesel Mitsubishi osiągami przegrywa z tym mniejszym (1,8 litra). O sekundę wolniej rozpędza auto do setki i ma niższą prędkość maksymalną. Za to dzięki wyższemu momentowi obrotowemu, wyprzedza zdecydowanie dynamiczniej. I lepiej brzmi! Mimo wszystko, ASX RALLIART z tą jednostką to jeden z najbardziej żwawych kompaktowych crossoverów. A dzięki wysokiemu momentowi obrotowemu, bardzo dobrze współpracuje z sześciobiegową przekładnią automatyczną. Automat płynnie zmienia przełożenia, żywiołowo reaguje też na ostrzejsze potraktowanie pedału gazu. Jadąc autem odnosimy wrażenie, że gdy ostro wdepniemy pedał gazu, ASX ciągnie tak długo, jak się da.
Wbrew pozorom, jego dynamika nie odbija się przesadnie na spalaniu. Testowy ASX konsumował w czasie testu około 6,2 litra oleju napędowego w cyklu mieszanym. W miesicie spalanie wzrastało do około 7,5 litra, a na trasie wynosiło 5 litrów. I to są naprawdę dobre wyniki.
Okiem przedsiębiorcy
Mitsubishi ASX to popularne w Polsce auto. Tak, jak popularny stał się segment kompaktowych SUV-ów czy może większych crossoverów. Ceny auta startują z poziomu 75 tysięcy, by dojść do 119 tys. złotych. Wersja specjalna jaką jest testowy RALLIART zamyka cennik.
Możliwości realizacji zakupu w systemie bezgotówkowym jest kilka. Generalny importer aut z trzema diamentami w logo, MMC Cars, oferuje korzystne warunki zakupu samochodów. Firma stworzyła specjalnie w tym celu Program Sprzedaży Flotowej, dzięki któremu zapewnia profesjonalną współpracę przy budowie i eksploatacji flot samochodowych. Warunki leasingowe dostosowywane są indywidualnie w zależności od potrzeb przedsiębiorcy. Z kolei dla klientów indywidualnych Mitsubishi przygotowało kredyt dostępny w trzech wariantach: 50/50, 3×33% i kredyt ?niski %?.
Podsumowanie
ASX to udany crossover o naprawdę dobrych właściwościach trakcyjnych i atrakcyjnym wyglądzie. Ma tylko jedną wadę – cenę! Testowy RALLIART był wyceniony na 130 tys. złotych (z dodatkami). Za tę kwotę można kupić bez mała dwa ASX-y w wersji podstawowej! Czy cena zakupu jest adekwatna do prestiżu, wyposażenia, właściwości trakcyjnych czy wartości rezydualnej auta? No cóż, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Tak, jak nie odpowiem na pytanie czy lepiej być bogatym i chorym czy biednym i zdrowym?
Tekst i zdjęcia: Artur Balwisz