w ,

Lexus LC 500h Superturismo – Teraźniejsza przyszłość

Motoryzacja doczekała się czasów unifikacji stylistycznej. Producenci tworzą swoich reprezentantów tak, by każdy z nich wykorzystywał ten sam nurt designu. Z jednej strony to dobrze, bo już z daleka wiemy, jakiej marki jest konkretny samochód, ale z drugiej – nie mamy pojęcia jaki to model, ponieważ istnieje wiele do siebie podobnych. Japończycy wybili się jednak poza panujące trendy i zaprojektowali samochód, którego nie da się pomylić z żadnym innym. I już za to należą się brawa… Poznajcie Lexusa LC!

Karoseria
Dawno nie miałem do czynienia z tak atrakcyjnie prezentującym się pojazdem. Jest po prostu piękny, rasowy, a do tego wypełniony po dach elegancją. Jego uroda nie jest inwazyjna, nie narzuca się. Została bowiem podana w taki sposób, by móc usiąść na ławce i ją wchłaniać. Możecie myśleć, że to lekko przesadzona teoria, ale w takich warunkach najłatwiej dostrzec detale, które tworzą taką spójność, że na pierwszy rzut oka trudno je „odseparować” wzrokiem.

Zwróćcie uwagę na trójkątne reflektory łączące się (za pośrednictwem szarej ramki) z pozostałymi elementami przedniego oświetlenia. Do tego ten ogromny grill w kształcie klepsydry. Coś wspaniałego. Tylna część karoserii również robi genialne wrażenie, co jest zasługą świetnie narysowanych lamp z kloszami w stylu 3D oraz masywnego zderzaka z wyraźnymi przetłoczeniami. Krótko pisząc, można podziwiać zarówno całość, jak i wszystko z osobna.

Jestem zakochany w sylwetce tego auta, bo nie ma w niej żadnego elementu, który nie pasowałby do reszty. Co równie istotne, każdy z nich ma swoje miejsce i trudno sobie wyobrazić jego brak. Opadający dach, muskularne błotniki, chowające się klamki czy progi przechodzące we wloty powietrza to najlepsze tego przykłady. Wydaje się więc, że nie jest to ulubione auto firm tuningowych, bo trudno w nim cokolwiek zmodyfikować, by uzyskać lepszy efekt końcowy.

Wnętrze
Futurystyczne kształty płynnie przeszły do wnętrza. Tylko spójrzcie na ten kokpit – fantazja, co? Na początku trudno się skupić, bo jest tyle akcentów zwracających uwagę, że nie wiadomo na co patrzeć. Zacznijmy od zegarów. W zależności od trybu jazdy, zmieniają motyw. Można także przeobrazić konfigurację wyświetlania, co związane jest z automatycznym przesunięciem obrotomierza. Nie wiem, jak Wam, ale mnie ten gadżet zabrał przynajmniej klika minut życia… Nietypowe są też.. rogi umieszczone po przeciwnych stronach „daszka”. Odpowiadają one za wspomniane wyżej tryby jazdy oraz (dez)aktywację systemu kontroli trakcji.

Idźmy dalej – kierownica. To chyba najbardziej konwencjonalnie wyglądająca rzecz w całym projekcie. Mimo tego, nie sposób narzekać na jej prezencję oraz możliwości – jest ładna i dobrze leży w dłoniach. Z kolei na konsoli centralnej znajdziemy głęboko wkomponowany ekran multimedialny, jedną dyszę nawiewu, panel automatycznej klimatyzacji. Pierwszy z wymienionych elementów obsługuje się za pośrednictwem gładzika i przycisków umieszczonych na tunelu środkowym. Nie jest to najbardziej innowacyjny i najwygodniejszy system na rynku, ale po bliższym poznaniu można się do niego przyzwyczaić i okiełznać jego możliwości. W tym miejscu chciałem też wspomnieć o jakości wykonania – według mnie jest wzorcowa. I w tej dziedzinie wielu producentów powinno się od  Lexa uczyć…

Przed pasażerem w autach typu coupe znajdziemy przeważnie… połacie materiału. W tym przypadku jest nieco więcej fajerwerków. Styliści wkomponowali bowiem po prawej stronie okrągły, analogowy zegarek, trzy kratki nawiewu, ciekawą wstawkę ozdobną oraz designerski uchwyt dla lewej dłoni. Sąsiad kierowcy może też wykorzystać niewielką kieszeń zamontowaną tuż przed fotelem. Jeśli już o kieszeniach mowa, to warto wspomnieć o pewnym braku w dziedzinie praktyczności – takie samochody z założenia nie są funkcjonalne, ale przydałoby się choćby jedno miejsce na butelkę.

Fotele osadzono bardzo nisko, co jest dobrą wiadomością dla zwolenników integracji z autem. Ich wyprofilowanie zasługuje na uznanie, podobnie jak zakres regulacji. Co ważne, sprawdzają się i w mieście, i podczas dłuższych podróży. Drugi rząd trzeba natomiast traktować awaryjnie. Zmieszczą się tam dwie osoby mające po 170 cm wzrostu, ale wtedy „przedni podróżni” muszą się przesunąć siedziska w stronę maski, by każdy miał trochę miejsca na nogi. Lepiej jednak mieć dwa dodatkowe miejsca, niż jeździć „na dwa razy”.

Wróćmy na chwilę do (braku) funkcjonalności… Standardowo w tym miejscu piszę o bagażniku, ale w tym przypadku możemy mówić o sporym schowku. Do dyspozycji jest bowiem niewiele ponad 170 litrów przestrzeni, która musi wystarczyć na bagaże. No cóż, nie jest to samochód rodzinny, ale weekendowy ekwipunek dla dwojga powinien się zmieścić bez specjalnych wyrzeczeń. Chyba że wybranka ma przesadnie dużą kosmetyczkę…

Technologia
I tutaj kontynuujemy futurystyczną wizję… teraźniejszości. Sercem testowanego egzemplarza jest 3,5-litrowe V6 (299 KM i 348 Nm) współpracujące z jednostką elektryczną (179 KM i 300 Nm). Łączna moc (tzw. systemowa) to 359 KM – takie stado musi sobie poradzić z dwiema tonami masy własnej. Za przeniesienie napędu odpowiadają dwie skrzynie. Tak, dwie. Jedna z nich jest czterobiegowym automatem, a druga to konstrukcja bezstopniowa. Tęgie, japońskie umysły na tej bazie stworzyły 10 wirtualnych przełożeń (pierwsze trzy wykorzystują ?jedynkę? automatu, kolejne trzy ?dwójkę?, następne trzy ?trójkę?, a ?czwórka? pełni funkcję ostatniego, 10-tego przełożenia będącego nadbiegiem). Jak można się domyślać, cały potencjał trafia na oś tylną. Ile zajmuje sprint do pierwszej setki? Skromne 5 sekund. Prędkość maksymalna to natomiast 250 km/h. Czy jednak zużycie paliwa jest akceptowalne? Asysta mojej prawej nogi zaowocowała średnim zużyciem (1500 km, cykl mieszany) na poziomie 10 litrów. Oszczędni kierowcy bez problemu zeszliby do 8-9 litrów.

Wrażenia z jazdy
Jak już wspomniałem, LC 500h lekki nie jest. Mimo tego, prowadzi się niezwykle precyzyjnie i skutecznie ukrywa swoją wagę. To zasługa naprawdę precyzyjnego układu kierowniczego, z którym niezwykle szybko można się zintegrować, wydajnego zawieszenia niwelującego przechyły nadwozia do absolutnego minimum oraz systemu tylnych kół skrętnych. Mimo iż to gran turismo w czystej postaci, dysponuje trakcją zbliżoną do samochodów o sportowym charakterze. I to robi duże wrażenie.

Na tym nie koniec rewelacji. Japońskie auto jest bowiem bardzo cywilizowane podczas spokojnej jazdy. Mimo ogromnych, 21-calowych felg w przyzwoity sposób tłumi nierówności. Tłumi także hałasy z zewnątrz, dlatego swobodna konwersacja w kabinie jest możliwa przy praktycznie każdej prędkości. Czasem jest wręcz za cicho… Tak, mam tu na myśli samodzielną pracę jednostki elektrycznej, która po powrocie z nocnych wojażów pozwoli nie budzić zapadniętych w sen sąsiadów.

Przejdźmy więc płynnie do odczuć „napędowych”. LC 500h ma spokojne usposobienie (w porównaniu do odmiany z V8), ale… po mocnym wciśnięciu pedału gazu potrafi zerwać sporo bieżnika z opony, zarzucić tyłem i wydobyć z siebie niezłe brzmienie. To bardzo dobrze, że auto może dopasować się do aktualnych „zachcianek” kierowcy. Dzięki temu, że nie jest skrajne, nie męczy nawet w najmniejszym stopniu. Ponadto, sprawdza się podczas płynnej jazdy. I w tym miejscu należy pochwalić bardzo dobrze skonfigurowany system odpowiedzialny za koordynację skrzyń. Sam silnik nie pozostawia nic od życzenia – nie brakuje mu wigoru w żadnym zakresie obrotów.

Okiem przedsiębiorcy
LC 500h wygląda jak z przyszłości, ale nie kosztuje tyle, co Lamborghini czy Aston Martin. By zobaczyć taki sprzęt przed własnym oknem (i mieć dokumenty w portfelu), trzeba wyłożyć na stół 537 000 zł. Tyle właśnie kosztuje hybryda z podstawowym wyposażeniem (Prestige). Testowany egzemplarz to jednak topowy wariant (Superturismo) posiadający m.in.: wspomniane wyżej 21-calowe koła, układ skrętnych kół tylnej osi, wysuwany spojler, tylny dyferencjał LSD i system zmiennych przełożeń układu kierowniczego. Cena? 608 000 zł.

Polacy kupują coraz więcej Lexusów, dlatego marka oferuje szerokie możliwości finansowania. Wśród nich znajdziemy oczywiście kredyt z opłatą wstępną od 0%, umową do 96 miesięcy i oprocentowaniem od 5,99%. Dla przedsiębiorców przygotowano natomiast leasing również z opłatą wstępną od 0% i umową na okres do 60 miesięcy. Oferta obejmuje także wariant Smartplan umożliwiający obniżenie kosztów rat i cykliczną wymianę auta na nowe.

Podsumowanie
Lexus LC jest genialnie wyglądającym gran turismo potrafiącym dać mnóstwo frajdy z jazdy. Poza skutecznością w zakrętach, sprawdza się też na dłuższych dystansach. Co więcej, w wersji 500h oferuje nowoczesny napęd zapewniający akceptowalne zużycie paliwa i bardzo dobre osiągi. Chciałbym, żeby chociaż połowa marek miała w swoich gamach tak świetny samochód…

Tekst i zdjęcia: Wojciech Krzemiński

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Gdy Twoje auto zaatakuje… nosorożec (Video)

Mercedes-Benz CLS 400 d – przyspieszenie 0-250 km/h (Video)