Poruszanie się po polskich drogach jest coraz mniej problematyczne ze względu na poprawiający się stan infrastruktury.
Owszem, nie jest idealnie, ale i tak możemy mówić o sporym postępie w ciągu ostatnich dwóch dekad. Niemniej jednak to nie załatwia sprawy. Bezpieczeństwo wciąż stoi pod znakiem zapytania, skoro po drogach jeżdżą ludzie, którzy lekceważą lub nie znają przepisów. Dla tych śmiałków lewoskręt okazał się za dużym wyzwaniem.
Zacznijmy od tego, że zdarzenie miało miejsce w Bielsku-Białej przy znanej galerii handlowej. Jak do niego doszło? Trudno uwierzyć, że ktoś może postąpić w taki sposób, a tu mamy przecież nawet dwóch bohaterów.
Pod prąd – jeden po drugim
Pierwszy kierowca, „przewodnik stada”, nie trafił na właściwą jezdnię, mimo prawidłowego oznakowania. Nie dały mu do myślenia odwrócone sygnały świetlne, strzałki na jezdni i cała reszta. Po prostu wjechał pod prąd i kontynuował jazdę, jak gdyby nigdy nic.
Równie ciekawie i niebezpiecznie zarazem zachował się drugi kierowca, który jechał za nim. Śmiemy twierdzić, że nawet nie zwrócił uwagi, gdzie się znajduje – najważniejsze, że ktoś był przed nim i wyznaczał tor jazdy.
No cóż, wydaje się to wszystko absurdalne, ale praktycznie codziennie dochodzi do podobnych sytuacji. Uczestnicy ruchu są zagrożeniem dla siebie samych i nic nie wskazuje na to, że sytuacja ulegnie poprawie. Problemy tkwią w szkoleniu, mentalności i brakach związanych z podstawową wiedzą w zakresie ruchu drogowego.