Amerykański koncern ma ciekawą wizję przyszłości. Elektryczna motoryzacja zdaje się być przyszłością, ale General Motors nie zamierza ograniczać się do aktualnie panującego trendu, tym bardziej że nie jest on przekonujący.
Konieczna jest dywersyfikacja. Każdy producent, który rozumie, jak działa ekologiczne lobby powinien iść podobną drogą. Nie chodzi tu o wielkopojemnościowe silniki, ale utrzymanie konwencjonalnej technologii, jej dalszy rozwój i zabezpieczenie się przed potencjalnym „niewypałem”.
Przejdźmy jednak do rzeczy. General Motors przeznaczy 918 milionów dolarów w cztery zakłady produkcyjne osadzone w Stanach Zjednoczonych. Inwestycja ma na celu wsparcie produkcji komponentów do układów elektrycznych, ale też ma pozwolić na wytwarzanie bloku nowej generacji do jednostek V8.
„Dzisiaj ogłaszamy znaczące inwestycje mające na celu wzmocnienie naszej wiodącej w branży oferty pełnowymiarowych pickupów i SUV-ów poprzez przygotowanie czterech zakładów w USA do produkcji szóstej generacji silnika GM Small Block V-8” – powiedział Gerald Johnson, wiceprezes wykonawczy GM ds. produkcji globalnej i zrównoważony rozwój.
I nie jest to tylko czcze gadanie. Producent ujawnił, że na wspomniane silniki V8 zostanie przekazana większość sumy – dokładnie 579 milionów dolarów. Warto dodać, że wytwarzanie będzie mieć miejsce w Michigan. Tam też powstaje trzylitrowy diesel. Oto pozostałe obiekty, które otrzymają zastrzyk finansowy:
- Bay City (również Michigan): 216 milionów dolarów
- Defiance (Ohio): 55 milionów dolarów (w tym 8 milionów „elektryki”)
- Rochester (Nowy Jork): 68 milionów dolarów (56 milionów na „elektryki”)
Jak widać, przewaga wydatków jest po stronie samochodów spalinowych. Czy to oznacza zmianę tendencji? Nie. Dwutorowa strategia pozwala jednak na utrzymanie różnych technologii. Jedna z nich może okazać się lepsza od drugiej. Wystarczy, że zmieni się sytuacja geopolityczna i już może dojść do rewolucyjnych zmian.