w

Cmentarzysko aut elektrycznych. Gdzie są działacze środowiskowi?

Cmentarzysko aut elektrycznych
Cmentarzysko aut elektrycznych. Gdzie są działacze środowiskowi?

Wymuszona zmiana trendów motoryzacyjnych ma swoje ciemne strony. Niektóre zjawiska w Azji są tego dobrym przykładem.

Rozwój tej gałęzi przemysłu jest oczywiście bardzo ważny. Każdemu byłoby na rękę, gdyby samochody na prąd miały realnie ekologiczny charakter, wydajny napęd i rozsądne ceny. Niestety, to cmentarzysko aut elektrycznych pokazuje, że jesteśmy jeszcze bardzo daleko od znalezienia właściwego rozwiązania.

Zacznijmy od tego, że auta przyjazne środowisku nie istnieją. Mogą być jednak mniej lub bardziej szkodliwe dla planety. Te pierwsze muszą w całym „cyklu życia” generować niewiele szkodliwych substancji. Dotyczy to emisji spalin (od etapu produkcji aż do utylizacji), zużycia energii (bez względu na jej pochodzenie) i niezawodności, która wyeliminuje konieczność przeprowadzania częstych wymian podzespołów.

Nietrudno więc odnieść wrażenie, że dziś jesteśmy bardzo daleko od celu. A przecież nie poruszyliśmy wątku kosztów użytkowania, które w wielu zakątkach świata są po prostu horrendalne. Krótko mówiąc, auta elektryczne są dziś dedykowane tylko wąskiej grupie nabywców. Pozostali muszą czekać aż technologia pójdzie do przodu – i to wyraźnie.

Liczne grono specjalistów twierdzi, że stosując aktualną strategię, samochodów będzie mniej – na początku w Europie, a później na innych kontynentach. Czas pokaże, czy te przewidywania okażą się słuszne.

Cmentarzysko aut elektrycznych – niepokojący widok

A teraz przejdźmy do materiału, który wrzucił pewien znany Youtuber. Według niego, producenci potrafią stosować nietypowe metody, by zwiększać swoje zyski i manipulować wynikami sprzedaży. Może być w tym sporo prawdy, choć dopiero wnikliwa analiza na podstawie danych pozwoliłaby to wszystko zweryfikować.

Nie ma wątpliwości, że Chiny to „fabryka świata”. Przemysł samochodowy nie jest tu wyjątkiem. Azjaci doskonale wyczuli moment i błyskawicznie stali się potęgą w dziedzinie tworzenia pojazdów elektrycznych.

Niestety, ma to także ciemną stronę. Film, który trafił do sieci wzbudził duże kontrowersje i ma być bezpośrednio związany z wykorzystaniem polityki rządu. Nagranie przedstawia widok z kamery drona, który wzbił się nad pole, na którym znajdują się tysiące samochodów elektrycznych. Wśród nich są Geely Kandi K10 EV, BYD e3 czy Neta V. Na tamtejszym rynku są to znane modele.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że autor ujawnił dokładną lokalizację, żeby uwiarygodnić swój materiał. Samochody znajdują się w jednej z dzielnic Hangzhou (prowincja Zhejiang, wschodnie Chiny).

Po stworzeniu nagrania z drona, przyszedł czas na bezpośredni kontakt. Dopiero ten drugi ujawnił, że coś jest nie tak. Białe lakiery karoserii pokrywały grube warstwy kurzu i innych zanieczyszczeń. Niektóre opony wydają się niedopompowane, a otaczająca je roślinność sugeruje, że cała flota została zaparkowana już jakiś czas temu.

Cmentarzysko aut elektrycznych jest o tyle nietypowe, że dotyczy fabrycznie nowych egzemplarzy. We wnętrzach widać jeszcze folie zabezpieczające siedzenia. W niektórych autach wciąż można liczyć na sprawny akumulator.

Socjalizm rodzi patologie

I tu trzeba zatrzymać się przy określeniu „fabrycznie nowe”. Samochody posiadają tablice rejestracyjne, co jest pewnym zaskoczeniem. Według Wintsona Sterzela, chińscy producenci postanowili w ten sposób iluzorycznie zwiększyć sprzedaż w statystykach, aby uzyskać rządowe dotacje. A teraz wspomniane pojazdy wrastają w ziemie. Planeta jest z pewnością zachwycona.

Pamiętajmy, że wszelkiego rodzaju dopłaty, zasiłki i wszelkie próby redystrybucji pieniądza nie tylko tworzą społeczeństwo roszczeniowe, ale też prowokują do manipulacji, które mogą mieć poważne skutki – w tym przypadku już nie chodzi o ekonomię, a środowisko.

Cmentarzysko aut elektrycznych
Samochody zostały zarejestrowane najpewniej po to, by udało się uzyskać dotacje rządowe

Youtuber dotarł do informacji, z której wynika, że działka ma 15 tysięcy metrów kwadratowych, co jest naprawdę znaczącą przestrzenią – wyraźnie większą, niż przeciętny parking przy galerii handlowej w Polsce.

Co ciekawe, nie jest to pierwszy taki przypadek. South China Morning post i The Atlantic informowały o podobnych incydentach już w 2018 roku, kiedy w Szanghaju odkryto cmentarzysko rowerowe. Podaż przerastała realny popyt, dlatego trzeba było pozbyć się problemu – przynajmniej w teorii.

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Citroen C5 X PHEV test

Citroen C5 X PHEV 225 – test, cena, dane techniczne, opinie

Range Rover Evoque 2024

Range Rover Evoque 2024. Kompaktowy SUV po liftingu